Dzień dobry ślicznie! A raczej dobrej nocy, gdy to dodaję.
Ogólnie co mam do powiedzenia. Ta część "Take me or leave me" została opublikowana już w tamtym roku, ale dopiero teraz dodaję ją tutaj. Nic więcej nie mam do powiedzenia. Jedynie dla nowych, że aby wiedzieć, co się tutaj dzieje to warto zajrzeć do części pierwszej oraz drugiej.
Zapraszam do czytania!
-----------------------
Kiedy zrezygnowałam ze studiów, a tym samym
pokłóciłam się z ojcem i Anią, myślałam, że życie będzie o wiele trudniejsze.
Wyprowadziłam się z mieszkania, w którym do tej pory mieszkałam, ale nie na
swoje. Ze względu na brak pieniędzy musiałam zamieszkać z Mają i Kamilą.
Nie było to proste, gdyż mieszkanie z pewnością nie było dostosowane do trzech
lokatorów. Przez dłuższy czas nie mogłam dokładać się do czynszu, ale
dziewczyny w jakimś stopniu to rozumiały. W końcu, po wielu próbach,
postanowiłam się poddać i odpuścić szukania pracy w jakiejś redakcji. To
dziwne, że nawet czasopisma, które od czasu do czasu publikowały moje artykuły,
nie chciały zatrudnić młodej dziewczyny, nawet na pół etatu. Wolny czas
przeznaczyłam na dalsze pisanie powieści, którą zaczęłam jeszcze będąc w
liceum. Nie oczekiwałam cudów, ale to przynajmniej pozwalało mi się w jakiś
sposób odstresować.
I wreszcie
nastał ten moment, kiedy miałam wielkie wyrzuty sumienia. To był czas na
znalezienie pracy nie w zawodzie, z którym chciałam złączyć swoją przyszłość, a
gdziekolwiek. I padło na maka. Pierwsze dni były ciężkie, ale szybko
przyswoiłam wiedzę odnośnie obsługi kawy, kasy i pakowania zamówień. Praca
marzeń! Oczywiście jest to sarkazm. Potrzebowałam jedynie pieniędzy. Zwłaszcza
pod koniec czerwca, kiedy Kamila stwierdziła, że wyprowadzi się do innego
mieszkania, ale już po wakacjach, aby nie płacić dodatkowo za czynsz. Rodzice
Mai nalegali, aby wróciła na przerwę międzysemestralną do domu rodzinnego,
skoro i tak nie pracuje. Szczęście w nieszczęściu. Nie trzeba było szukać
nowego mieszkania, a jednocześnie pozostałabym sama. Kamila z Mają pojechały do
rodzinnych miejscowości, ja chodziłam do pracy, a wolny czas spędzałam na
pisaniu. Nawet nie wiedziałam kiedy doszłam do punktu kulminacyjnego. A co
gorsza, nie wiedziałam kiedy z dwustu stron pliku zrobiło się ich prawie
tysiąc!
Nie ma też
co zanudzać tym wszystkim. Przejdźmy do października.
Kilka
tygodni przed rozpoczęciem roku akademickiego, wszyscy studenci zastanawiali
się czy powrócą na uczelnie, czy znowu będą kontynuować naukę zdalnie. Na
szczęście nie musiała się tym martwić. Koniec końców wyszło na to, że zajęcia
będą stacjonarnie. Maja powróciła do mieszkania już na początku września. Sama
stwierdziła, że nie może już wytrzymać w tamtym domu. Najwyraźniej woli
mieszkanie w większym mieście, w dodatku w „swoim” mieszkaniu. Nie ukrywam,
byłam przeszczęśliwa. Pomału zaczynałam wariować będąc sama wśród czterech
ścian. Ciągle wydzwaniał do mnie numer, który doskonale znałam. Nie chciałam
jednak odbierać. Nie miałam ochoty na popsucie sobie humoru rozmową i prośbą o
zobaczenie się.
Kiedy
siedziałam przed laptopem i myślałam nad zakończeniem obecnego wątku opowieści,
usłyszałam rozbijający się talerz w kuchni. Od razu zerwałam się z miejsca
i ruszyłam w stronę źródła hałasu.
– Co się
stało? – zapytałam zanim jeszcze weszłam do pomieszczenia. Zobaczyłam
schylającą się Maję, która próbowała zebrać kawałki talerza i kilka
kropli krwi.
– To nic
takiego. Wyślizgnął mi się z ręki. Zaraz to posprzątam – odpowiedziała
i kontynuowanie zbierania.
– Na pewno?
Czekaj, znajdę jakieś plastry. – Sięgnęłam do szafki z apteczką.
– Na pewno.
Poradzę sobie. – Uśmiechnęła się niemrawo.
Podniosłam
jedynie ręce w ramach zgody i zostawiłam jej mały plaster na blacie. Wróciłam
do pisania nie zwracając uwagi na zachowanie ukochanej.
We względnym
spokoju i zadumie dotrwałyśmy do listopada. Wszystko toczyło się dobrze, choć
czasami zauważałam, że Maję coś trapi, o czym nie chciała mi mówić. Przez
uczelnię spędzałyśmy ze sobą mniej czasu, chociaż dziewczyna miała o wiele
mniej przedmiotów, niż w ubiegłym roku. Często spędzała czas na mieście, ze
znajomymi. Nie chciała mnie zabierać mówiąc: Będziemy gadać o bzdetach
związanych z uczelnią. Zanudzisz się na śmierć. Stwierdziłam, że może mieć
rację, ale w momencie, kiedy wracała w stanie nielekkiego upojenia
alkoholowego, zaczęłam się delikatnie mówiąc denerwować. Niestety, na następny
dzień nie chciała rozmawiać.
Gdy pewnego
dnia powiedziała, że zaraz po uczelni idą ze znajomymi na piwo, stwierdziłam,
że wybiorę się razem z nimi, bo mam dość siedzenia w mieszkaniu. Oczywiście nie
powiedziałam jej o tym. Znałam jej plan zajęć, więc pojawiłam się na uczelni
kilka minut przed końcem ostatniego wykładu i czekałam przy portierni, gdzie
była jedyna szatnia. Gdy wybiła godzina 16:45 studenci jak szaleni zaczęli
przepychać się po swoje kurtki. W oddali zauważyłam swoją dziewczynę. Chciałam
do niej podejść, aby zrobić jej niespodziankę, ale nie spodziewałam się tego,
że zaraz będę musiała wybiec z uczelni ze łzami w oczach. Zbyt duża histeria?
Nie wiedziałam. Po prostu po tym, gdy zobaczyłam ukochaną i chłopaka, który „na
pożegnanie” całuje ją w czoło, wyciągnęłam swoje wnioski. To dlatego ostatnio
była taka małomówna?
Po tym, jak
wybiegłam z uczelni, od razu wsiadłam w pierwszy lepszy autobus
i pojechałam na ostatnią stację. Nawet nie wiedziałam gdzie jestem. Nie znałam
tego miejsca, a było to na kompletnym zadupiu miasta. Pięknie się wtedy
urządziłam. Stwierdziłam, że czas na spacer, aby przemyśleć ostatnie tygodnie.
Może zamieszkanie razem to nie był dobry pomysł? Za bardzo ją przytłoczyłam?
Ale dlaczego? Dlaczego nie powiedziała mi od razu? Po dotarciu w miejsce, które
w miarę kojarzyłam, odpaliłam nawigację, aby znaleźć najbliższy bar. Na
depresję najlepsza wódka i późniejsze konsekwencje.
~***~
Następnego
dnia obudził mnie głos dwójki mężczyzn.
– Proszę
Pani, proszę wstać. Ławka w parku miejskim to nie miejsce do spania –
powiedział jeden z nich mocnym głosem.
Gdy moje
oczy odzyskały ostrość po pewnie długiej drzemce, spojrzałam na nich
i uświadomiłam sobie, że to policja.
– Dokumenty
poprosimy. – Widziałam wyciągniętą dłoń.
Dopiero w
momencie, kiedy zaczęłam mimowolnie szukać portfela uświadomiłam sobie, jak
mocno wychłodzona jestem. Z trudem znalazłam dowód osobisty, który podałam
panom. Aż dziwne, że nikt do tej pory mnie nie okradł
– Pani Tamaro,
będzie mandat. Proszę iść do domu. – Po chwili pisania wyższy policjant oddał
mi mój dokument oraz świstek z mandatem, ukłonił się i odszedł wraz ze swoim
partnerem.
Gdy już
odchodzili usłyszałam, jak biadolili nad młodymi osobami wpadającymi w nałóg. Cóż,
dużo młodych popadało w alkoholizm czy narkomanię, ale bez przesady. Przecież
do nich nie należałam…
Podniosłam
się z ławki i próbowałam rozprostować zmarznięte kończyny. Wyciągnęłam telefon,
który najwidoczniej się rozładował, gdyż nie reagował na żadne polecenie.
– Kurwa… —
Rozejrzałam się dookoła próbując przypomnieć sobie coś z zeszłej nocy oraz
dowiedzieć się w jakim miejscu jestem.
Wstałam i
zaczęłam iść w kierunku najbliższego przystanku, aby dowiedzieć się, gdzie tak
właściwie się znajduję. Mogłam spytać o to policjantów, ale jeszcze nie do
końca kojarzyłam co się tak właściwie dzieje. Okazało się, że byłam kilka
przystanków od mieszkania, więc poczekałam na autobus. Pomału zaczynało do mnie
dochodzić dlaczego znalazłam się w takim miejscu. Uczelnia, Maja z jakimś
chłopakiem, drinki… dużo drinków. Bałam się myśleć co działo się w klubie, gdy
tylko z niego wyszłam. Kilka przecznic dalej wysiadłam i skierowałam się prosto
do bloku, aby następnie stanąć przed drzwiami mieszkania i czekać na zbawienie.
Bałam się tam wejść. Nie wiedziałam co miałabym zrobić. Po chwili wyciągnęłam
klucze i weszłam do środka. Na przywitanie zobaczyłam Maję, która siedziała na
kanapie.
– Masz mi
coś do powiedzenia? – zapytała wściekłym głosem.
Nie
odezwałam się. Wzruszyłam jedynie ramionami, zaczęłam się rozbierać, a
następnie poszłam do łazienki. Potrzebowałam gorącego prysznicu. Będę na bank
chora. Usłyszałam za sobą kroki, a następnie cień postaci, który zagrodził mi
dalszą drogę.
– To chyba
ja tu powinnam być zła. Gdzie ty byłaś przez całą noc? Martwiłam się.
– Wyszłam ze
znajomymi. Chyba taki stan rzeczy powinien być ci na rękę. Przecież miałaś
wolne mieszkanie – odpowiedziałam zgryźliwie przypominając sobie scenę z
uczelni.
– Słucham? –
zapytała się zdziwiona.
– Przepuść
mnie. Muszę się wykąpać. Mam do roboty na wieczór, a chciałabym się jeszcze
przespać. – Delikatnie ją odepchnęłam i ruszyłam dalej zamykając drzwi przed
jej nosem. W dodatku na zamek, czego nie praktykowałam od bardzo dawna.
Jeszcze
przez chwilę słyszałam jak się dobijała, ale zaraz dźwięki zagłuszyła woda.
Tak. To było mi potrzebne. Spokój i gorący prysznic. I czas na namysły. Może
źle pomyślałam? Może to rzeczywiście był tylko kolega? Może popadam w za dużą
paranoję? Cholernie zależy mi na tym związku. Pierwszy raz czuję się tak
dobrze. Bez używek, bez kłótni, bez zbędnych osób w relacji. Miałam
wystarczające doświadczenie ze wszystkim wcześniej wymienionym. Nie chciałam do
tego wracać. Było mi dobrze. Nawet jeżeli przeszłość do mnie wracała, a ja
skutecznie ją blokowałam.
Gdy
skończyłam kąpiel poszłam przebrać się w coś wygodnego i wziąć na wszelki
wypadek jakieś leki na odporność. Po takiej nocy na stówkę się przydadzą.
Podłączyłam telefon, aby po chwili zobaczyć milion połączeń od Mai, Kamili i
Anki. Oraz dwa smsy.
Od: Nieznany
Treść: Tamara, proszę, porozmawiajmy. Jestem w
twoim mieście. Chcę wszystko wyjaśnić.
Od: Nieznany
Treść: Jestem już czysta. Nie biorę, nie piję.
Zmieniłam się. Zależy mi na tobie.
Czy ona
mogłaby mi dać spokój? Wystarczająco się już przez nią nacierpiałam. Zmieniła się?
Na pewno. Nie wierzyłam w ani jedno słowo z tych smsów. Rzuciłam telefonem na
łóżko i poszłam do salonu, gdzie dalej siedziała Maja.
– Nie wiem
gdzie byłam. Gdzieś na pewno – mruknęłam siadając obok niej.
– Dlaczego
nie odbierałaś? – spytała już mniej zła niż wcześniej.
– Rozładował
mi się telefon. A teraz ja o coś zapytam. – Spojrzałam się na nią. Chciałam się
upewnić. – Kim jest ten chłopak?
– Jaki
chłopak? – Wyglądała na zaskoczoną, ale jednocześnie… zdenerwowaną?
– Byłam
wczoraj na uczelni. Widziałam cię z pewnym brunetem. Ten pocałunek w czoło nie
wyglądał na czysto przyjacielski. Kim on jest?
Cisza.
Cisza.
Cisza.
To mnie w
czymś utwierdzało.
Wstałam i
zamknęłam się w pokoju. Doszłam do wniosku, że wszechświat mnie nienawidzi.
~***~
Spędziłam w
pokoju zaledwie kilka godzin, aż nie musiałam iść do pracy. Cieszyłam się, że
miałam wieczorną zmianę. Wiedziałam, że jak wrócę Maja powinna już spać.
Przeliczyłam się, bo zaraz po wejściu do mieszkania, czekała na mnie kolacja i
dwie lampki wina.
–
Zapomniałaś, że jeszcze tu mieszkam? Szybka jesteś – mruknęłam na wejściu
odwieszając płaszcz.
–
Porozmawiajmy na spokojnie.
– O czym? O
tym, że za moimi plecami umawiasz się z jakimś typem? Słuchaj, wiem, że na
początku nie byłaś pewna tego związku, ale mogłaś mi o tym powiedzieć zanim
zdążyłam się tak zaangażować. Już zaczęłam szukać jakiejś klitki, nie
martw się.
– Tamara, proszę,
wysłuchaj mnie. – W jej oczach widziałam łzy.
Zamilkłam i
usiadłam przy stole. Postarała się, moje ulubione krewetki w winie. Aż chciałam
zacząć je jeść. Po kilkunastu tygodniach spędzonych wśród frytek, burgerów i
innych wrapów miałam już dość fast foodów. Gdy na to patrzyłam ciekła mi
ślinka.
– Ja będę
jeść, a ty mów – powiedziałam biorąc widelec do ręki.
– Dobrze. –
Westchnęła jakby z ulgą i usiadła naprzeciwko. – Michał jest z mojej grupy
laboratoryjnej. My… Kilka miesięcy temu coś się między nami wydarzyło, a
przynajmniej tak mi powiedział. Oboje byliśmy pijani, a ja obudziłam się u
niego w mieszkaniu. Nie wiedziałam co robić, żałowałam tego. Bałam ci się o tym
powiedzieć. Kocham cię i wiesz, że nie chcę cię skrzywdzić.
Zamurowało
mnie. Czyli jednak miałam rację. Gdy tego słuchałam żołądek zaczął podchodzić
mi do gardła. Odłożyłam widelec i wypiłam całą lampkę wina.
– Chcesz być
z nim, czy ze mną? – zadałam jej pierwsze pytanie, jakie przyszło mi
na myśl.
– Kocham
cię! – Nagle wstała zza stołu i klęknęła przede mną. – Żałuję tego, co się
wydarzyło. Proszę, nie odchodź.
Nie
wiedziałam co zrobić. Zraniła mnie, chociaż sama nie była pewna czy coś doszło
między nią a tym… Michałem.
– Zadałam
inne pytanie. Chcesz być ze mną czy z NIM? – powtórzyłam pytanie.
– Z tobą. On
nic dla mnie nie znaczy, naprawdę – odpowiedziała bez zastanowienia.
– Więc
zerwij z nim jakiekolwiek kontakty. Nie chcę o nim więcej słyszeć. Nie chcę was
więcej razem zobaczyć – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Również ją
kochałam. Skrzywdziła mnie i to bardziej niż każde z poprzednich osób, z
którymi się spotykałam. Czy byłabym w stanie jej wybaczyć? Tak, choć będzie to
trudne. Na pewno teraz nie będzie tak samo, jak wcześniej.
– Zrobię
wszystko, co tylko chcesz. To był cholerny błąd.
Po tych
słowach już żadne z nas się nie odezwało. Dokończyłam swoją porcję i pozostałą
część wina z butelki, a następnie machnęłam dłonią i poszłam do pokoju.
Musiałam się przespać. I gdy już zasypiałam usłyszałam ping. Zerknęłam na
telefon.
Od: Nieznany
Treść: Widzę, że jesteś dalej w formie. Fajne ciało.
Spotkaj się ze mną albo fotki i kilka prywatnych informacji wyląduje u
odpowiednich osób.
Załącznik:
IMG203_23.jpg
IMG203_24.jpg
IMG203_25.jpg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz