18.06.2022

Take me or leave me || część 4

I ponownie dzień dobry-wieczór-noc!

Przechodzimy do czwartej, ale zarazem ostatniej części "Take me or leave me". Nie powiem, to opowiadanie pisało mi się naprawdę dobrze, mimo tego, że z początku były to zwyczajne okruchy życia. Dlaczego z początku? Przeczytajcie tę część, a się dowiecie. ;) 
I jak kiedyś powiedziałam, jak skończę TMOLM to zabiorę się za coś. Ech, biorę się za WBK, naprawdę. Dostaniecie zakończenie tej cudownej historii. Tylko ciekawe, czy jest dla kogo pisać...

Nie przynudzam. Dla osób, które wcześniej nie czytały TMOLM, najlepiej zacząć od początku. 


Części nie są długie, więc warto się zaznajomić. 

I zapraszam do czytanka.

----------------------

Kolejny rozdział pisany z perspektywy Tamary.

 

Szum wody, głośna muzyka, dobijanie się do drzwi. Miało być tak dobrze. Miałam wyjść na prostą. Miałam ułożyć sobie życie z osobą, którą naprawdę kocham. Miałam porzucić przeszłość. Koszmary powracały, a ja nie wiedziałam jak je pokonać. Każde z wyjść wiązało się z klęską. Najgorsze było jednak to, że wmieszałam w to niewinną osobę. Dzień po dniu dostawałam kolejne zdjęcia, aż jedno z nich dotarło do Mai. Skąd miała jej numer? Musiałam się tego dowiedzieć. Tak samo jak kilku innych rzeczy. I pozbyć się największego problemu.

– Jak nie otworzysz tych drzwi w ciągu minuty to je wyważę! – Usłyszałam przytłumione krzyki.

Zakręciłam kurek, wyłączyłam muzykę i nawet nie przejmując się jakimkolwiek ręcznikiem przekręciłam zamek w drzwiach. Były otwarte, jeżeli chciała, mogła wchodzić i zadawać pytania, na które nie znałam odpowiedzi. Najpierw musiałam znaleźć przyczynę całego zamieszania. Po chwili wparowała do pomieszczenia i patrzyła się na mnie wściekle.

– Wyjaśnij mi to! – Pokazała mi telefon z włączonym zdjęciem.

– Co mam ci wyjaśnić, skoro sama nie wiem o co tutaj chodzi? – odpowiedziałam lekko znużona opierając się o umywalkę i patrząc w lustro.

Zacisnęłam prawą dłoń. Miałam ochotę uderzyć nią w swoje odbicie, ale nie miałoby to sensu. Co by mi to dało? Kolejne rany i zero postępu w sprawie. Zaśmiałam się pod nosem. Poczułam się jak detektyw, który dostał trudną sprawę do rozwiązania, a nie wiedział jak się za to zabrać. Może powinnam wezwać Batmana, aby wykończył złoczyńców tego miasta? Nie… Przecież to nie Gotham. Batmanem powinnam być w tym momencie ja. A może raczej Batwoman? Ta to miała problemów osobistych, które rozwiązywała schowana za maską.

Maja dalej patrzyła się na mnie wściekła, ale nie zmieniła swojej pozy. W końcu i ja spojrzałam się na nią. Przetarłam jedną ręką twarz, a drugą wyciągnęłam w jej stronę. Chciałam chwycić za telefon, aby go wreszcie schowała. Nie chciałam na to patrzeć. Zdjęcie przyprawiało mnie o mdłości i było najgorsze z całego zbioru. Zastanawiające, że tej kretynce chciało się ich tyle robić. A jeszcze bardziej byłam ciekawa, kiedy je zrobiła.

– Dostałaś to od osoby, która czegoś ode mnie chce – powiedziałam jej w końcu cokolwiek, co mogło być powiązane z całą sytuacją. – Chce się spotkać, a ja ignoruję ją od dobrych kilku miesięcy – dodałam sięgając drugą dłonią do jej twarzy. – Nie chcę tego, bo nie chcę wracać do starych spraw, ale nie daje mi wyboru. Biłam się z myślami przez ostatni tydzień.

– Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś? – Dalej zła odtrąciła moją dłoń, co mnie nie zaskoczyło. – Chciałaś zabawić się w superbohaterkę? Może jeszcze założyć maskę i udawać, że masz supermoce, którymi usuniesz dowody? – krzyknęła i rzuciła we mnie ręcznikiem.

– Nie chciałam cię w to mieszać. Zwłaszcza, że między nami ostatnio nie jest za dobrze… – Ledwo chwyciłam tkaninę i owinęłam się nią. – Nie sądziłam, że cała sytuacja dojdzie do takiego momentu.

– Mogłam ci jakoś pomóc… A przynajmniej nie byłabym zaskoczona, gdybym dostała twoje zdjęcia z inną kobietą! – Tupnęła przy tym nogą, co wyglądało wręcz komicznie przy tej całej sytuacji. – Dobra, ubierz się i porozmawiajmy o tym na spokojnie w salonie. Chcę wiedzieć wszystko. Chyba że rzeczywiście w tym momencie jestem dla ciebie kimś, kto w sumie nie powinien mieć z tym nic wspólnego – powiedziała te słowa bardzo wymownie, a ja nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć.

Wyszła z łazienki, a ja machinalnie ogarnęłam się po prysznicu. Jeszcze z mokrymi włosami usiadłam obok niej i chwyciłam kubek z napojem bogów. Słodycz i ciepło – coś co powinno złagodzić całą sytuację. A gdy tylko odłożyłam naczynie wzięłam swój telefon i otworzyłam wszystkie zdjęcia, jakie dostałam od E. Przekazałam go Mai, a ta aż zakryła usta.

– W ciągu tygodnia dostałam od niej przynajmniej dziesięć zdjęć w podobnym klimacie, a bynajmniej to nie są przeróbki. Nie wiem skąd je ma. Mogę się jedynie domyślać – mruknęłam blokując ekran. – Nie mówiłam ci, bo sama chciałam się tym zająć, ale równocześnie nie chciałam iść na jej warunki. Po prostu nie chcę wracać do starych czasów. Sama zresztą wiesz, że nie było za ciekawie. Jak z łokciem. – Uśmiechnęłam się przypominając sobie jej porównanie sprzed kilku miesięcy do mojej złamanej ręki i nieogarniętej przeszłości.

– Wiem, że w ostatnim czasie nasz związek miał lekkie załamanie, ale przecież mogłaś mi powiedzieć. Razem dałybyśmy sobie z tym jakoś radę. Pamiętaj, że pomimo wszystkiego, co się działo, dalej cię kocham – powiedziała to tak lekkim głosem, jakby cała ta sytuacja nie miała miejsca.

Pamiętałam o tym, co powiedziała mi kilka dni temu. O Michale i tym, co prawdopodobnie między nimi zaszło. Dalej miałam nadzieję, że to tylko kłamstwo zakochanego faceta, który nie potrafi zrozumieć słowa „zajęta”. Teraz uświadomiłam sobie, że nie miałam prawa mieć do niej pretensji. Nie chciała tego, a ja miałam ochotę wykorzystać swoje umiejętności do pokazania typowi, gdzie jego miejsce. I nagle mnie oświeciło. Sytuacja z kolegą i zbyt dużą ilością alkoholu coś mi przypomniało. Zaczęła wracać mi pamięć sprzed tygodnia.

– Wiem! – krzyknęłam wstając z kanapy. – Wiem skąd ma te zdjęcia. – Odwróciłam się w jej stronę i ekscytacją, która nie powinna mieć prawa się tutaj pojawiać. Moja mina zmieniła się w obrzydzenie. – Ta suka wykorzystała mnie, gdy byłam pijana.

– Tego dnia, gdy powiedziałam ci o Michale? – Przekrzywiła głowę z pytaniem, aby upewnić się, co do swoich myśli.

– Tak. Gdy obudziła mnie policja zdałam sobie sprawę, że śpię na ławce i nie pamiętam prawie niczego z ubiegłej nocy…

– Czekaj, spałaś na ławce? – przerwała mi, aby zadać bezsensowne pytanie.

– To nie ma nic do rzeczy. W każdym razie, prawdopodobnie wtedy mnie wyśledziła. Zabrała do swojego mieszkania i wtedy…

– Wtedy zrobiła te zdjęcia.

– Jednak na nich nie jest ona… – powiedziałam zamyślając się. Rzeczywiście, dopiero teraz zwróciłam uwagę, że na zdjęciach jest ktoś inny. Jej wspólniczka.

– Mam tylko jedno pytanie – spytała się niepewnie. – Kim tak właściwie ona jest?

Faktycznie. Przez całą tę sytuację koniec końców nie powiedziałam jej imienia. A wiedziałam, że Maja znała historię z niemal każdym moim byłym partnerem.

– To ktoś, przez kogo pierwszy raz sięgnęłam po kokainę i poznałam kilku nieprzyjemnych typów, w tym Aleksa – mruknęłam obracając telefon w rękach i zastanawiając się nad całą sytuacją.

– Eliza? – zapytała się, choć byłam pewna, że wie to na sto procent. Tylko jedna osoba namawiała mnie do zażywania koki.

Kiwnęłam głową na potwierdzenie, a następnie się po niej podrapałam. Musiałam podjąć pewną decyzję. Choć nie przejmowałam się zdjęciami, które mogły wycieknąć do internetu, martwiłam się o informacje, które mogła posiadać.

– Spotkam się z nią – powiedziałam nagle patrząc się dalej na telefon. – Nie mam innego wyboru.

– Chyba postradałaś zmysły. A jeżeli znowu coś ci zrobi? Ta kobieta ma nierówno pod sufitem i nawet jeżeli była na jakiejś terapii to bym jej nie ufała.

– Wiem o tym, ale nie mam innego wyjścia. To coś, co muszę zrobić, aby mieć święty spokój. Dzięki tobie moje życie się unormowało i chcę, aby tak pozostało.

Nagle coś we mnie pękło. Sytuacja nie była za ciekawa. Może i Maja słyszała te historie, ale nie znała ich w stu procentach. Kokaina nie była jedyną złą rzeczą, do której Eliza mnie namówiła. Chciałam o tym zapomnieć, jednak takie rzeczy zawsze pozostają w pamięci. Dlatego też to, że Maja została w to wmieszana nie było mi na rękę. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Usiadłam na kanapie i mocno objęłam ukochaną.

– Obiecaj, że nie zrobisz czegoś, co by mnie zdenerwowało – powiedziałam cicho do jej ucha.

– Nie puszczę cię samej na spotkanie. Nawet nie ma takiej opcji – odpowiedziała dobrze wiedząc, co mam na myśli.

Nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć. Siedziałyśmy tak przez dłuższą chwilę, aż nie poszłyśmy spać. A raczej dopóki Maja nie zasnęła. Wzięłam telefon i napisałam pod nieznany numer.

W starej szkole. Jutro o 20.

 

~***~

Gdy nastał ranek Mai nie było już w mieszkaniu. Od samego rana miała zajęcia z „generałem” – tak potocznie studenci nazywali jednego z wykładowców. Wiele razy narzekała na niego, ale jednocześnie była zafascynowana jego umiejętnościami przekazywania wiedzy. Zbędna ciekawostka. Zwlekłam się z łóżka i spojrzałam na telefon. Chciałam się przekonać czy Eliza odpisała na moją wiadomość. Niczego nie było, więc nie zgłaszała sprzeciwów co do miejsca i daty spotkania. To dobrze. Napisałam kolejną wiadomość, tym razem do ukochanej. Chciałam ją poinformować o nocnej zmianie w pracy. Miałam mieć dzisiaj wolne, jednak potrzebowałam wymówki, aby udać się do Starej Szkoły samej. Czułam się winna, że oszukiwałam osobę, na której zależało mi najbardziej na świecie, jednak nie chciałam jej narażać. Nie wiedziałam co może się wydarzyć, a znając Em mogło wydarzyć się dużo złego. Wiedziałam, że przed spotkaniem muszę zajść w jeszcze jedno miejsce, aby mieć ewentualne zabezpieczenie. To było coś do czego nigdy nie chciałam wracać.

Maja kończyła zajęcia o 18:00, więc zanim wróciła musiałam wyjść z mieszkania. Nie chciałam się z nią widzieć do momentu, aż nie ogarnę całego zamieszania i nie uwolnię nas od wariatki, która powinna dalej przebywać w psychiatryku albo nawet w więzieniu. Jedyne, co po sobie zostawiłam to krótki list na kuchennym stole.

– Oby się nie martwiła – powiedziałam pod nosem zakładając na głowę kaptur.

Opuściłam mieszkanie i skierowałam się do baru, w którym pracował dawny znajomy. Dzięki niemu udało mi się pozbyć na jakiś czas Elizy. Szkoda, że nie na stałe.

 

~***~


Odór odczuwalny kilometr od Starej Szkoły przyprawiał mnie o mdłości, a jednocześnie przypominał o przeszłości. Pomacałam prawą stronę spodni, aby upewnić się, że wszystko jest na miejscu. Na wszelki wypadek włączyłam dyktafon w telefonie. Chciałam z nią skończyć. Wysłać do pierdla, aby wreszcie dostała za swoje. Jednocześnie byłam świadoma, że skończę tam, gdzie ona. Może za pomoc w zgarnięciu przestępcy zmniejszą mi wyrok? Złudne nadzieje. Szłam powoli, zbliżała się wyznaczona godzina. Wokół nie było żywej duszy, a jedynie od czasu do czasu skrzeczące wrony i szum wiatru. Brakowało jeszcze deszczu, choć ciemne chmury dawały znać, że wkrótce może pojawić się i on. Scena jak z horroru przyprawiała mnie o dreszcze. Z każdym krokiem mój oddech stawał się cięższy, a ja zaczynałam panikować. Mówiłam sobie, że nie powinnam tego robić. Powinnam uciec, nie zważając na to, co mogło wycieknąć. Jednak nie byłabym sobą, gdybym w tym momencie nie zgrywała bohaterki. To był właśnie ten czas, kiedy powinnam nią być. Odpokutować za wszystko, co do tej pory zrobiłam i nie zrobiłam. Sto metrów do celu, pięćdziesiąt, czterdzieści, trzydzieści… Stałam przed otworzonymi drzwiami, jakby były otwarte specjalnie dla mnie. Gdybym nigdy wcześniej tutaj nie była, tak bym właśnie pomyślała, jednak te od lat były po prostu wyważone. Wciągnęłam mocno powietrze, a z krokiem wypuściłam je najwolniej jak się dało. Ze względu na brak prądu, a tym samym brak oświetlenia, zapaliłam latarkę w telefonie i udałam się do największego pomieszczenia w rozpadającym się budynku. Stare podłogi skrzypiały pod moimi butami i dawały znać, że ktoś się zbliża. Nie mogłam się już wycofać.

Na starej kanapie przyniesionej kilka lat temu siedziała dobrze mi znana postać. Była sama, co mnie cieszyło. Bawiła się zapalniczką i nawet nie odwróciła się w moją stronę, choć doskonale wiedziała, że tu jestem. Stanęłam w półkroku i patrzyłam się na płomień, który nie gasł. Cichy śmiech sprawił, że zaczęłam się bać i chciałam się wycofać. Nie był zwyczajny. Przypominał bardziej śmiech Jokera. Czyżby Em oberwała brzęczykiem1 i dopiero teraz pojawiły się tego efekty? Weź się w garść. Za dużo seriali. I nagle przy cichym westchnięciu postać wstała, a następnie spojrzała się w moją stronę.

– Czyli jednak przyszłaś do mnie – powiedziała to w taki sposób, że każdy by się wystraszył. – Nie zabrałaś ze sobą, jak ona miała, Mai? Szkoda. Byłoby ciekawiej. – Zaczęła do mnie podchodzić.

– Czego ode mnie chcesz? – zapytałam dalej stojąc w tym samym miejscu.

– Przecież ci mówiłam. Chcę porozmawiać. Zmieniłam się.

Na gorsze.

– Miałaś dać mi spokój. Odeszłaś zostawiając mnie z tym całym gównem.

– I właśnie po to cię tu ściągnęłam. – Uśmiechnęła się, a jej twarz nie przypominała w żadnym stopniu wariatki, co sugerowało jej zachowanie i śmiech.

Po tylu latach powraca, chce porozmawiać i wyjaśnić sytuację z Patrykiem i Kamilem? O nic innego nie mogłoby jej chodzić. Tylko to pozostawało niewyjaśnione.

– Nie mogłaś mnie po prostu zostawić? Iść dalej w swoim dziwacznym życiu i zapomnieć o Tamarze, z którą kiedyś ćpałaś dla rozrywki? Ja swoje życie ułożyłam. Dlaczego ty tego nie zrobisz. Z dala ode mnie? – Niemal wywarczałam te słowa, jednak dalej nie ruszyłam się z miejsca.

– Próbowałam, ale zawsze był jakiś problem. A to nie chciała się bawić, a to miała problem do moich upodobań, a to nie przypominała ciebie. – Podkreśliła ostatnie słowo.

Wariatka.

– O czym chciałaś porozmawiać? – zapytałam, aby jak najszybciej zakończyć spotkanie.

– Oczywiście, że o nas. Wróć do mnie. Przecież nie było ci ze mną źle. Przynajmniej się bawiłaś. Naprawdę pasuje ci życie z taką nudziarą? A w dodatku, która cię zdradza?

Zaraz. Skąd ona o tym wie.

– Zostaw ją w spokoju. Nic ci nie zrobiła! – krzyknęłam robiąc krok w jej stronę.

– Oj skarbie, zrobiła. I to dużo. Zabrała mi zabawkę. – Ponownie ten dziwny śmiech.

Nie odezwałam się, a jedynie gapiłam na te puste oczy. Dlaczego zgodziłam się na spotkanie. To był największy błąd w moim życiu. Nie… Największym błędem było spotkanie Elizy. Muszę coś zrobić. To nie skończy się dobrze.

– Dobra, skończmy te pierdolety. Pamiętasz może Huberta? Tak, tak. Tego Huberta od Karoli. No więc po tym, jak mnie zostawiłaś, poszedł siedzieć, a Karola i Kuba się zeszli. A gdy Hubcio wyszedł z więzienia to zastrzelił biednego księcia na białym koniu, bo ten ukradł mu jego własność. Myślałam, jaki on głupi. Przecież na tym świecie jest tyle zabawek. Aż nagle coś sobie uświadomiłam. Przecież mi też coś zabrano. I pomyślałam sobie, że może pójdę w ślady naszego przyjaciela. Chociaż nie chciałabym, żebyś skończyła jak Karolina, która później skoczyła z mostu.

Zaskoczyło mnie to, a jednocześnie wysnułam pewne wnioski.

– Co zrobiłaś z Mają?! – krzyknęłam jej prosto w twarz.

– Powinna bardziej uważać z kim się zadaje i co pije. – Ponownie ten śmiech. – Michał miał sporo zabawy. Majeczka jest tak głupiutka.

Nagle coś błysnęło. Zorientowałam się, że to nóż, którym Eliza często lubiła się bawić. I to też zaczęła robić w tej chwili. Lampka z telefonu oświetlała dość dobrze jej postać i zabawkę. Zaczęłam się bać o ukochaną. Od jak dawna ta wariatka nas obserwowała? Czy te niepozorne smsy były tylko zmyłkami? Musiała to planować z wyprzedzeniem. Michał… to ten gość, który pocałował Maję w czoło. To przez tę sytuację poszłam się zachlać, a to poskutkowało zdjęciami. Czyżby Eliza potrafiła aż tak przewidzieć moje zachowanie.

– Co mam zrobić, abyś zostawiła ją w spokoju? – zapytałam poważnie, bo wiedziałam, że sytuacja nie należała do łatwych.

I nagle dźwięk dzwoniącego telefonu. Em odebrała z radością wideo–rozmowę i uśmiechnęła się do ekranu.

– No nareszcie. Długo kazałeś na siebie czekać – powiedziała do ekranu.

– Dobra, mam ją. Łatwo nie było. – Skądś kojarzyłam ten głos.

– Dzięki tobie będzie to chwilka.

Eliza odłożyła swój nóż i pokazała mi to, co było na ekranie. Nie, nie, nie…

– Zostaw ją! Wrócę do ciebie, ale zostaw ją w spokoju.

– Wiesz co, to by było za proste. A skoro Michał jest już na miejscu to… Ej, Michał, chcesz się pobawić? – zwróciła się w stronę swojego znajomego.

Słowo od autora: Dlaczego nie mogłam pozostać przy słodkim romansie dwójki kobiet tylko poleciałam w jakieś thrillerowe kryminały?

– Już się wystarczająco zabawiłem. Dobra, kończ swoją robotę i czekam na wypłatę.

– Dobra, dobra. Weź ją tam potnij i przyjeżdżaj. Ja załatwię swoją robotę.

Nawet nie dała mu odpowiedzieć. Rozłączyła się, a ja byłam w jeszcze większym szoku, niż przedtem. Musiałam wracać do mieszkania. Nie mogłam pozwolić, aby Mai coś się stało. Nie jej – niewinnej osobie, która została nieświadomie wplątana w pojebaną sprzeczkę pomiędzy dwoma równie pojebanymi osobami.

– Jesteś chora. – Wydałam z siebie ciche warknięcie. – Nie wystarczyły ci trupy Patryka i Kamila, prawda?

– Oh, ty jeszcze o nich pamiętasz? Dawno wyparłam ich z pamięci. Nieistotne jednostki w tych społeczeństwie. Dużo brali, mało dawali. Przecież wiesz, że przez nich Aleks był zły. Trzeba było pozbyć się problemu.

Tak. Trzeba było pozbyć się problemu. Ciebie.

Choć wiedziałam, że postępuje źle musiałam naprawić błędy, przez które cierpieli inni. Sięgnęłam do prawej strony spodni i wyciągnęłam pistolet. Miałam jedną szansę. Wycelowałam lufę w stronę Elizy i położyłam palec na spuście. Doskonale wiedziałam, że nie odbezpieczyłam jej. Jeszcze nie teraz. Może uda się wyjść z tej sytuacji w inny sposób.

– Powiedz mu, aby tego nie robił. Inaczej to wszystko skończy się źle.

Nie ruszyła się z miejsca, jakby wyczuwała, że blefuję. Tak po części było. Miałam dość krwi na swoich rękach. Nie chciałam dokładać kolejnych kropli. Ruszyłam się krok do tyłu. Dalej zero reakcji. Byłam tchórzem.

– Strzel – powiedziała bez żadnych emocji w głosie.

Mijały kolejne sekundy, a ja czułam, że zaczynają mi się trząść ręce. Nie mogę. Nie zrobię tego. A ona to wiedziała. Podeszła do mnie i położyła dłonie na pistolecie, a następnie odbezpieczyła go.

– No strzelaj – powtórzyła się, a z jej twarzy zniknął uśmiech. – Jesteś tchórzem. Takim samym, jakim byłaś wtedy.

Miała rację. Opuściłam broń i czułam jak z oczu zaczynają lecieć mi łzy. I nagle zrobiło mi się cieplej, kiedy Eliza przytuliła mnie, a ja nie byłam w stanie jej odepchnąć.

– Grzeczna dziewczynka. Nigdy nie powinnaś mnie opuszczać. Zapomnij o tej smarkuli i chodź ze mną. Boss na pewno cię przyjmie z powrotem.

I wtedy coś we mnie pękło. Nie, nie mogłam. Nie mogłam zapomnieć. Nie mogłam pozwolić, aby to działo się dalej. A w szczególności nie mogłam wrócić do przeszłości. Odepchnęłam ją jedną ręką, a tym samym wypuszczając z niej telefon. Znowu podniosłam rękę z pistoletem, a ten wystrzelił. Impet broni odepchnął mnie do tyłu, a ja poczułam ból w ramieniu. Spojrzałam się przed siebie. Huk wystrzału stępił moje zmysły, ale widziałam jak kobieta przede mną upada na kolana. Miałam jej pomóc, a może uciekać? Wyrzuciłam pistolet na podłogę, a następnie zabrałam leżący obok telefon. Odwróciłam się i już miałam wybiegać.

– A jednak nie jest z ciebie taki tchórz – zaśmiała się.

Stanęłam i jedynie spojrzałam się na nią przez ramię. Rana nie wydawała się być śmiertelna. Poza tym wkrótce miał się tu pojawić jej przyjaciel. Nie wiedziałam czy zdąży. Nie powinnam się zresztą tym przejmować. Teraz musiałam martwić się tylko o jedną osobę. Wybiegając ze szkoły słyszałam jedynie śmiech zmieszany z płaczem i krzykiem.


~***~

 

Biegłam ile sił w nogach. Nie zwracałam uwagi na mocno zacinający deszcz, który jedynie zabierał widoczność. Musiałam jak najszybciej dotrzeć do mieszkania, a to znajdowało się kilka kilometrów od Starej Szkoły. Zaczynało brakować mi tlenu, jeszcze chwila i zemdlałabym w biegu, ale już byłam na osiedlu. Minuta i będę w mieszkaniu. Na szybko wyciągnęłam klucze, weszłam do klatki. Stanęłam przed drzwiami i z trzęsącymi się dłońmi próbowałam otworzyć drzwi. Po chwili przypomniałam sobie, że mogą być otwarte. Tak też było. Weszłam do środka i ujrzałam Maję związaną na krześle, zakneblowaną i pociętą na rękach. Oprawca wiedział, co robi, gdyż rany były tak pocięte, że krew nie wypływała na tyle szybko, aby momentalnie się wykrwawić. Chciał jej po prostu zadać jak najwięcej bólu. Podbiegłam do niej i od razu zaczęłam zdejmować sznury i szmatkę z ust. Była nieprzytomna, a ja nie byłam w stanie jej ocucić. Chciałam zadzwonić po pogotowie. Sama nie byłam w stanie nic zrobić.

– Miała rację. Przybiegniesz tu tak szybko, jak się tylko da. – Usłyszałam głos z drugiego pokoju.

To była pułapka.

­Jedyne, co zdążyłam zobaczyć to lufę pistoletu skierowaną w moją stronę.

 

Koniec…






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

CREATED BY
MAYAKO