Kolejny rozdział pisany z perspektywy Tamary.
Szum wody, głośna muzyka, dobijanie się do
drzwi. Miało być tak dobrze. Miałam wyjść na prostą. Miałam ułożyć sobie życie
z osobą, którą naprawdę kocham. Miałam porzucić przeszłość. Koszmary powracały,
a ja nie wiedziałam jak je pokonać. Każde z wyjść wiązało się z klęską.
Najgorsze było jednak to, że wmieszałam w to niewinną osobę. Dzień po dniu
dostawałam kolejne zdjęcia, aż jedno z nich dotarło do Mai. Skąd miała jej
numer? Musiałam się tego dowiedzieć. Tak samo jak kilku innych rzeczy. I pozbyć
się największego problemu.
– Jak nie otworzysz tych drzwi w ciągu minuty
to je wyważę! – Usłyszałam przytłumione krzyki.
Zakręciłam kurek, wyłączyłam muzykę i nawet
nie przejmując się jakimkolwiek ręcznikiem przekręciłam zamek w drzwiach. Były
otwarte, jeżeli chciała, mogła wchodzić i zadawać pytania, na które nie znałam
odpowiedzi. Najpierw musiałam znaleźć przyczynę całego zamieszania. Po chwili
wparowała do pomieszczenia i patrzyła się na mnie wściekle.
– Wyjaśnij mi to! – Pokazała mi telefon z
włączonym zdjęciem.
– Co mam ci wyjaśnić, skoro sama nie wiem o co
tutaj chodzi? – odpowiedziałam lekko znużona opierając się o umywalkę i patrząc
w lustro.
Zacisnęłam prawą dłoń. Miałam ochotę uderzyć
nią w swoje odbicie, ale nie miałoby to sensu. Co by mi to dało? Kolejne rany i
zero postępu w sprawie. Zaśmiałam się pod nosem. Poczułam się jak detektyw,
który dostał trudną sprawę do rozwiązania, a nie wiedział jak się za to zabrać.
Może powinnam wezwać Batmana, aby wykończył złoczyńców tego miasta? Nie…
Przecież to nie Gotham. Batmanem powinnam być w tym momencie ja. A może raczej
Batwoman? Ta to miała problemów osobistych, które rozwiązywała schowana za
maską.
Maja dalej patrzyła się na mnie wściekła, ale
nie zmieniła swojej pozy. W końcu i ja spojrzałam się na nią. Przetarłam jedną
ręką twarz, a drugą wyciągnęłam w jej stronę. Chciałam chwycić za telefon, aby
go wreszcie schowała. Nie chciałam na to patrzeć. Zdjęcie przyprawiało mnie o
mdłości i było najgorsze z całego zbioru. Zastanawiające, że tej kretynce
chciało się ich tyle robić. A jeszcze bardziej byłam ciekawa, kiedy je zrobiła.
– Dostałaś to od osoby, która czegoś ode mnie
chce – powiedziałam jej w końcu cokolwiek, co mogło być powiązane z całą sytuacją.
– Chce się spotkać, a ja ignoruję ją od dobrych kilku miesięcy – dodałam
sięgając drugą dłonią do jej twarzy. – Nie chcę tego, bo nie chcę wracać do
starych spraw, ale nie daje mi wyboru. Biłam się z myślami przez ostatni
tydzień.
– Dlaczego wcześniej mi o tym nie
powiedziałaś? – Dalej zła odtrąciła moją dłoń, co mnie nie zaskoczyło. –
Chciałaś zabawić się w superbohaterkę? Może jeszcze założyć maskę i udawać, że
masz supermoce, którymi usuniesz dowody? – krzyknęła i rzuciła we mnie
ręcznikiem.
– Nie chciałam cię w to mieszać. Zwłaszcza, że
między nami ostatnio nie jest za dobrze… – Ledwo chwyciłam tkaninę i owinęłam
się nią. – Nie sądziłam, że cała sytuacja dojdzie do takiego momentu.
– Mogłam ci jakoś pomóc… A przynajmniej nie
byłabym zaskoczona, gdybym dostała twoje zdjęcia z inną kobietą! – Tupnęła przy
tym nogą, co wyglądało wręcz komicznie przy tej całej sytuacji. – Dobra, ubierz
się i porozmawiajmy o tym na spokojnie w salonie. Chcę wiedzieć wszystko. Chyba
że rzeczywiście w tym momencie jestem dla ciebie kimś, kto w sumie nie powinien
mieć z tym nic wspólnego – powiedziała te słowa bardzo wymownie, a ja nie
wiedziałam co mam na to odpowiedzieć.
Wyszła z łazienki, a ja machinalnie ogarnęłam
się po prysznicu. Jeszcze z mokrymi włosami usiadłam obok niej i chwyciłam
kubek z napojem bogów. Słodycz i ciepło – coś co powinno złagodzić całą
sytuację. A gdy tylko odłożyłam naczynie wzięłam swój telefon i otworzyłam
wszystkie zdjęcia, jakie dostałam od E. Przekazałam go Mai, a ta aż zakryła
usta.
– W ciągu tygodnia dostałam od niej
przynajmniej dziesięć zdjęć w podobnym klimacie, a bynajmniej to nie są
przeróbki. Nie wiem skąd je ma. Mogę się jedynie domyślać – mruknęłam blokując
ekran. – Nie mówiłam ci, bo sama chciałam się tym zająć, ale równocześnie nie
chciałam iść na jej warunki. Po prostu nie chcę wracać do starych czasów. Sama
zresztą wiesz, że nie było za ciekawie. Jak z łokciem. – Uśmiechnęłam się
przypominając sobie jej porównanie sprzed kilku miesięcy do mojej złamanej ręki
i nieogarniętej przeszłości.
– Wiem, że w ostatnim czasie nasz związek miał
lekkie załamanie, ale przecież mogłaś mi powiedzieć. Razem dałybyśmy sobie z
tym jakoś radę. Pamiętaj, że pomimo wszystkiego, co się działo, dalej cię
kocham – powiedziała to tak lekkim głosem, jakby cała ta sytuacja nie miała
miejsca.
Pamiętałam o tym, co powiedziała mi kilka dni
temu. O Michale i tym, co prawdopodobnie między nimi zaszło. Dalej miałam
nadzieję, że to tylko kłamstwo zakochanego faceta, który nie potrafi zrozumieć słowa
„zajęta”. Teraz uświadomiłam sobie, że nie miałam prawa mieć do niej pretensji.
Nie chciała tego, a ja miałam ochotę wykorzystać swoje umiejętności do
pokazania typowi, gdzie jego miejsce. I nagle mnie oświeciło. Sytuacja z kolegą
i zbyt dużą ilością alkoholu coś mi przypomniało. Zaczęła wracać mi pamięć
sprzed tygodnia.
– Wiem! – krzyknęłam wstając z kanapy. – Wiem
skąd ma te zdjęcia. – Odwróciłam się w jej stronę i ekscytacją, która nie
powinna mieć prawa się tutaj pojawiać. Moja mina zmieniła się w obrzydzenie. –
Ta suka wykorzystała mnie, gdy byłam pijana.
– Tego dnia, gdy powiedziałam ci o Michale? –
Przekrzywiła głowę z pytaniem, aby upewnić się, co do swoich myśli.
– Tak. Gdy obudziła mnie policja zdałam sobie
sprawę, że śpię na ławce i nie pamiętam prawie niczego z ubiegłej nocy…
– Czekaj, spałaś na ławce? – przerwała mi, aby
zadać bezsensowne pytanie.
– To nie ma nic do rzeczy. W każdym razie,
prawdopodobnie wtedy mnie wyśledziła. Zabrała do swojego mieszkania i wtedy…
– Wtedy zrobiła te zdjęcia.
– Jednak na nich nie jest ona… – powiedziałam
zamyślając się. Rzeczywiście, dopiero teraz zwróciłam uwagę, że na zdjęciach
jest ktoś inny. Jej wspólniczka.
– Mam tylko jedno pytanie – spytała się
niepewnie. – Kim tak właściwie ona jest?
Faktycznie. Przez całą tę sytuację koniec
końców nie powiedziałam jej imienia. A wiedziałam, że Maja znała historię z
niemal każdym moim byłym partnerem.
– To ktoś, przez kogo pierwszy raz sięgnęłam
po kokainę i poznałam kilku nieprzyjemnych typów, w tym Aleksa – mruknęłam
obracając telefon w rękach i zastanawiając się nad całą sytuacją.
– Eliza? – zapytała się, choć byłam pewna, że
wie to na sto procent. Tylko jedna osoba namawiała mnie do zażywania koki.
Kiwnęłam głową na potwierdzenie, a następnie
się po niej podrapałam. Musiałam podjąć pewną decyzję. Choć nie przejmowałam
się zdjęciami, które mogły wycieknąć do internetu, martwiłam się o informacje,
które mogła posiadać.
– Spotkam się z nią – powiedziałam nagle
patrząc się dalej na telefon. – Nie mam innego wyboru.
– Chyba postradałaś zmysły. A jeżeli znowu coś
ci zrobi? Ta kobieta ma nierówno pod sufitem i nawet jeżeli była na jakiejś
terapii to bym jej nie ufała.
– Wiem o tym, ale nie mam innego wyjścia. To
coś, co muszę zrobić, aby mieć święty spokój. Dzięki tobie moje życie się
unormowało i chcę, aby tak pozostało.
Nagle coś we mnie pękło. Sytuacja nie była za
ciekawa. Może i Maja słyszała te historie, ale nie znała ich w stu procentach.
Kokaina nie była jedyną złą rzeczą, do której Eliza mnie namówiła. Chciałam o
tym zapomnieć, jednak takie rzeczy zawsze pozostają w pamięci. Dlatego też to,
że Maja została w to wmieszana nie było mi na rękę. Z moich oczu zaczęły płynąć
łzy. Usiadłam na kanapie i mocno objęłam ukochaną.
– Obiecaj, że nie zrobisz czegoś, co by mnie
zdenerwowało – powiedziałam cicho do jej ucha.
– Nie puszczę cię samej na spotkanie. Nawet
nie ma takiej opcji – odpowiedziała dobrze wiedząc, co mam na myśli.
Nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć.
Siedziałyśmy tak przez dłuższą chwilę, aż nie poszłyśmy spać. A raczej dopóki
Maja nie zasnęła. Wzięłam telefon i napisałam pod nieznany numer.
W starej szkole. Jutro o 20.
~***~
Gdy nastał ranek Mai nie było już w
mieszkaniu. Od samego rana miała zajęcia z „generałem” – tak potocznie studenci
nazywali jednego z wykładowców. Wiele razy narzekała na niego, ale jednocześnie
była zafascynowana jego umiejętnościami przekazywania wiedzy. Zbędna
ciekawostka. Zwlekłam się z łóżka i spojrzałam na telefon. Chciałam się
przekonać czy Eliza odpisała na moją wiadomość. Niczego nie było, więc nie
zgłaszała sprzeciwów co do miejsca i daty spotkania. To dobrze. Napisałam
kolejną wiadomość, tym razem do ukochanej. Chciałam ją poinformować o nocnej zmianie
w pracy. Miałam mieć dzisiaj wolne, jednak potrzebowałam wymówki, aby udać się
do Starej Szkoły samej. Czułam się winna, że oszukiwałam osobę, na której
zależało mi najbardziej na świecie, jednak nie chciałam jej narażać. Nie
wiedziałam co może się wydarzyć, a znając Em mogło wydarzyć się dużo złego.
Wiedziałam, że przed spotkaniem muszę zajść w jeszcze jedno miejsce, aby mieć
ewentualne zabezpieczenie. To było coś do czego nigdy nie chciałam wracać.
Maja kończyła zajęcia o 18:00, więc zanim
wróciła musiałam wyjść z mieszkania. Nie chciałam się z nią widzieć do momentu,
aż nie ogarnę całego zamieszania i nie uwolnię nas od wariatki, która powinna
dalej przebywać w psychiatryku albo nawet w więzieniu. Jedyne, co po sobie
zostawiłam to krótki list na kuchennym stole.
– Oby się nie martwiła – powiedziałam pod
nosem zakładając na głowę kaptur.
Opuściłam mieszkanie i skierowałam się do
baru, w którym pracował dawny znajomy. Dzięki niemu udało mi się pozbyć na
jakiś czas Elizy. Szkoda, że nie na stałe.
~***~
Odór odczuwalny kilometr od Starej Szkoły
przyprawiał mnie o mdłości, a jednocześnie przypominał o przeszłości. Pomacałam
prawą stronę spodni, aby upewnić się, że wszystko jest na miejscu. Na wszelki
wypadek włączyłam dyktafon w telefonie. Chciałam z nią skończyć. Wysłać do
pierdla, aby wreszcie dostała za swoje. Jednocześnie byłam świadoma, że skończę
tam, gdzie ona. Może za pomoc w zgarnięciu przestępcy zmniejszą mi wyrok?
Złudne nadzieje. Szłam powoli, zbliżała się wyznaczona godzina. Wokół nie było
żywej duszy, a jedynie od czasu do czasu skrzeczące wrony i szum wiatru.
Brakowało jeszcze deszczu, choć ciemne chmury dawały znać, że wkrótce może
pojawić się i on. Scena jak z horroru przyprawiała mnie o dreszcze. Z każdym
krokiem mój oddech stawał się cięższy, a ja zaczynałam panikować. Mówiłam
sobie, że nie powinnam tego robić. Powinnam uciec, nie zważając na to, co mogło
wycieknąć. Jednak nie byłabym sobą, gdybym w tym momencie nie zgrywała
bohaterki. To był właśnie ten czas, kiedy powinnam nią być. Odpokutować za
wszystko, co do tej pory zrobiłam i nie zrobiłam. Sto metrów do celu,
pięćdziesiąt, czterdzieści, trzydzieści… Stałam przed otworzonymi drzwiami,
jakby były otwarte specjalnie dla mnie. Gdybym nigdy wcześniej tutaj nie była,
tak bym właśnie pomyślała, jednak te od lat były po prostu wyważone. Wciągnęłam
mocno powietrze, a z krokiem wypuściłam je najwolniej jak się dało. Ze względu
na brak prądu, a tym samym brak oświetlenia, zapaliłam latarkę w telefonie i
udałam się do największego pomieszczenia w rozpadającym się budynku. Stare
podłogi skrzypiały pod moimi butami i dawały znać, że ktoś się zbliża. Nie
mogłam się już wycofać.
Na starej kanapie przyniesionej kilka lat temu
siedziała dobrze mi znana postać. Była sama, co mnie cieszyło. Bawiła się
zapalniczką i nawet nie odwróciła się w moją stronę, choć doskonale wiedziała,
że tu jestem. Stanęłam w półkroku i patrzyłam się na płomień, który nie gasł.
Cichy śmiech sprawił, że zaczęłam się bać i chciałam się wycofać. Nie był
zwyczajny. Przypominał bardziej śmiech Jokera. Czyżby Em oberwała brzęczykiem1 i
dopiero teraz pojawiły się tego efekty? Weź się w garść. Za dużo seriali. I
nagle przy cichym westchnięciu postać wstała, a następnie spojrzała się w moją
stronę.
– Czyli jednak przyszłaś do mnie – powiedziała
to w taki sposób, że każdy by się wystraszył. – Nie zabrałaś ze sobą, jak ona
miała, Mai? Szkoda. Byłoby ciekawiej. – Zaczęła do mnie podchodzić.
– Czego ode mnie chcesz? – zapytałam dalej
stojąc w tym samym miejscu.
– Przecież ci mówiłam. Chcę porozmawiać.
Zmieniłam się.
Na gorsze.
– Miałaś dać mi spokój. Odeszłaś zostawiając
mnie z tym całym gównem.
– I właśnie po to cię tu ściągnęłam. – Uśmiechnęła
się, a jej twarz nie przypominała w żadnym stopniu wariatki, co sugerowało jej
zachowanie i śmiech.
Po tylu latach powraca, chce porozmawiać i
wyjaśnić sytuację z Patrykiem i Kamilem? O nic innego nie mogłoby jej chodzić.
Tylko to pozostawało niewyjaśnione.
– Nie mogłaś mnie po prostu zostawić? Iść
dalej w swoim dziwacznym życiu i zapomnieć o Tamarze, z którą kiedyś ćpałaś dla
rozrywki? Ja swoje życie ułożyłam. Dlaczego ty tego nie zrobisz. Z dala ode
mnie? – Niemal wywarczałam te słowa, jednak dalej nie ruszyłam się z miejsca.
– Próbowałam, ale zawsze był jakiś problem. A
to nie chciała się bawić, a to miała problem do moich upodobań, a to nie
przypominała ciebie. – Podkreśliła ostatnie słowo.
Wariatka.
– O czym chciałaś porozmawiać? – zapytałam,
aby jak najszybciej zakończyć spotkanie.
– Oczywiście, że o nas. Wróć do mnie. Przecież
nie było ci ze mną źle. Przynajmniej się bawiłaś. Naprawdę pasuje ci życie z
taką nudziarą? A w dodatku, która cię zdradza?
Zaraz. Skąd ona o tym wie.
– Zostaw ją w spokoju. Nic ci nie zrobiła! –
krzyknęłam robiąc krok w jej stronę.
– Oj skarbie, zrobiła. I to dużo. Zabrała mi
zabawkę. – Ponownie ten dziwny śmiech.
Nie odezwałam się, a jedynie gapiłam na te
puste oczy. Dlaczego zgodziłam się na spotkanie. To był największy błąd w moim
życiu. Nie… Największym błędem było spotkanie Elizy. Muszę coś zrobić. To nie
skończy się dobrze.
– Dobra, skończmy te pierdolety. Pamiętasz
może Huberta? Tak, tak. Tego Huberta od Karoli. No więc po tym, jak mnie
zostawiłaś, poszedł siedzieć, a Karola i Kuba się zeszli. A gdy Hubcio wyszedł
z więzienia to zastrzelił biednego księcia na białym koniu, bo ten ukradł mu jego
własność. Myślałam, jaki on głupi. Przecież na tym świecie jest tyle zabawek.
Aż nagle coś sobie uświadomiłam. Przecież mi też coś zabrano. I pomyślałam
sobie, że może pójdę w ślady naszego przyjaciela. Chociaż nie chciałabym, żebyś
skończyła jak Karolina, która później skoczyła z mostu.
Zaskoczyło mnie to, a jednocześnie wysnułam
pewne wnioski.
– Co zrobiłaś z Mają?! – krzyknęłam jej prosto
w twarz.
– Powinna bardziej uważać z kim się zadaje i
co pije. – Ponownie ten śmiech. – Michał miał sporo zabawy. Majeczka jest tak
głupiutka.
Nagle coś błysnęło. Zorientowałam się, że to
nóż, którym Eliza często lubiła się bawić. I to też zaczęła robić w tej chwili.
Lampka z telefonu oświetlała dość dobrze jej postać i zabawkę. Zaczęłam się bać
o ukochaną. Od jak dawna ta wariatka nas obserwowała? Czy te niepozorne smsy
były tylko zmyłkami? Musiała to planować z wyprzedzeniem. Michał… to ten gość,
który pocałował Maję w czoło. To przez tę sytuację poszłam się zachlać, a to
poskutkowało zdjęciami. Czyżby Eliza potrafiła aż tak przewidzieć moje
zachowanie.
– Co mam zrobić, abyś zostawiła ją w spokoju?
– zapytałam poważnie, bo wiedziałam, że sytuacja nie należała do łatwych.
I nagle dźwięk dzwoniącego telefonu. Em
odebrała z radością wideo–rozmowę i uśmiechnęła się do ekranu.
– No nareszcie. Długo kazałeś na siebie czekać
– powiedziała do ekranu.
– Dobra, mam ją. Łatwo nie było. – Skądś
kojarzyłam ten głos.
– Dzięki tobie będzie to chwilka.
Eliza odłożyła swój nóż i pokazała mi to, co
było na ekranie. Nie, nie, nie…
– Zostaw ją! Wrócę do ciebie, ale zostaw ją w
spokoju.
– Wiesz co, to by było za proste. A skoro
Michał jest już na miejscu to… Ej, Michał, chcesz się pobawić? – zwróciła się w
stronę swojego znajomego.
Słowo od autora: Dlaczego nie mogłam pozostać
przy słodkim romansie dwójki kobiet tylko poleciałam w jakieś thrillerowe
kryminały?
– Już się wystarczająco zabawiłem. Dobra,
kończ swoją robotę i czekam na wypłatę.
– Dobra, dobra. Weź ją tam potnij i przyjeżdżaj.
Ja załatwię swoją robotę.
Nawet nie dała mu odpowiedzieć. Rozłączyła
się, a ja byłam w jeszcze większym szoku, niż przedtem. Musiałam wracać do
mieszkania. Nie mogłam pozwolić, aby Mai coś się stało. Nie jej – niewinnej
osobie, która została nieświadomie wplątana w pojebaną sprzeczkę pomiędzy dwoma
równie pojebanymi osobami.
– Jesteś chora. – Wydałam z siebie ciche
warknięcie. – Nie wystarczyły ci trupy Patryka i Kamila, prawda?
– Oh, ty jeszcze o nich pamiętasz? Dawno
wyparłam ich z pamięci. Nieistotne jednostki w tych społeczeństwie. Dużo brali,
mało dawali. Przecież wiesz, że przez nich Aleks był zły. Trzeba było pozbyć
się problemu.
Tak. Trzeba było pozbyć się problemu. Ciebie.
Choć wiedziałam, że postępuje źle musiałam
naprawić błędy, przez które cierpieli inni. Sięgnęłam do prawej strony spodni i
wyciągnęłam pistolet. Miałam jedną szansę. Wycelowałam lufę w stronę Elizy i
położyłam palec na spuście. Doskonale wiedziałam, że nie odbezpieczyłam jej.
Jeszcze nie teraz. Może uda się wyjść z tej sytuacji w inny sposób.
– Powiedz mu, aby tego nie robił. Inaczej to
wszystko skończy się źle.
Nie ruszyła się z miejsca, jakby wyczuwała, że
blefuję. Tak po części było. Miałam dość krwi na swoich rękach. Nie chciałam
dokładać kolejnych kropli. Ruszyłam się krok do tyłu. Dalej zero reakcji. Byłam
tchórzem.
– Strzel – powiedziała bez żadnych emocji w
głosie.
Mijały kolejne sekundy, a ja czułam, że
zaczynają mi się trząść ręce. Nie mogę. Nie zrobię tego. A ona to wiedziała.
Podeszła do mnie i położyła dłonie na pistolecie, a następnie odbezpieczyła go.
– No strzelaj – powtórzyła się, a z jej twarzy
zniknął uśmiech. – Jesteś tchórzem. Takim samym, jakim byłaś wtedy.
Miała rację. Opuściłam broń i czułam jak z
oczu zaczynają lecieć mi łzy. I nagle zrobiło mi się cieplej, kiedy Eliza
przytuliła mnie, a ja nie byłam w stanie jej odepchnąć.
– Grzeczna dziewczynka. Nigdy nie powinnaś
mnie opuszczać. Zapomnij o tej smarkuli i chodź ze mną. Boss na pewno cię
przyjmie z powrotem.
I wtedy coś we mnie pękło. Nie, nie mogłam.
Nie mogłam zapomnieć. Nie mogłam pozwolić, aby to działo się dalej. A w
szczególności nie mogłam wrócić do przeszłości. Odepchnęłam ją jedną ręką, a
tym samym wypuszczając z niej telefon. Znowu podniosłam rękę z pistoletem, a
ten wystrzelił. Impet broni odepchnął mnie do tyłu, a ja poczułam ból w
ramieniu. Spojrzałam się przed siebie. Huk wystrzału stępił moje zmysły, ale
widziałam jak kobieta przede mną upada na kolana. Miałam jej pomóc, a może
uciekać? Wyrzuciłam pistolet na podłogę, a następnie zabrałam leżący obok
telefon. Odwróciłam się i już miałam wybiegać.
– A jednak nie jest z ciebie taki tchórz –
zaśmiała się.
Stanęłam i jedynie spojrzałam się na nią przez ramię. Rana nie wydawała się być śmiertelna. Poza tym wkrótce miał się tu pojawić jej przyjaciel. Nie wiedziałam czy zdąży. Nie powinnam się zresztą tym przejmować. Teraz musiałam martwić się tylko o jedną osobę. Wybiegając ze szkoły słyszałam jedynie śmiech zmieszany z płaczem i krzykiem.
Biegłam ile sił w nogach. Nie zwracałam uwagi
na mocno zacinający deszcz, który jedynie zabierał widoczność. Musiałam jak
najszybciej dotrzeć do mieszkania, a to znajdowało się kilka kilometrów od
Starej Szkoły. Zaczynało brakować mi tlenu, jeszcze chwila i zemdlałabym w
biegu, ale już byłam na osiedlu. Minuta i będę w mieszkaniu. Na szybko wyciągnęłam
klucze, weszłam do klatki. Stanęłam przed drzwiami i z trzęsącymi się dłońmi
próbowałam otworzyć drzwi. Po chwili przypomniałam sobie, że mogą być otwarte.
Tak też było. Weszłam do środka i ujrzałam Maję związaną na krześle,
zakneblowaną i pociętą na rękach. Oprawca wiedział, co robi, gdyż rany były tak
pocięte, że krew nie wypływała na tyle szybko, aby momentalnie się wykrwawić.
Chciał jej po prostu zadać jak najwięcej bólu. Podbiegłam do niej i od razu
zaczęłam zdejmować sznury i szmatkę z ust. Była nieprzytomna, a ja nie byłam w
stanie jej ocucić. Chciałam zadzwonić po pogotowie. Sama nie byłam w stanie nic
zrobić.
– Miała rację. Przybiegniesz tu tak szybko,
jak się tylko da. – Usłyszałam głos z drugiego pokoju.
To była pułapka.
Jedyne, co zdążyłam zobaczyć to lufę
pistoletu skierowaną w moją stronę.
Koniec…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz