26.02.2018

Take me or leave me [+18]

 Witam się po długim czasie! Jak ja dawno nic nie napisałam na żadnego bloga. Aż wstyd, wiem. Jednak dzisiaj mam coś dla Was. Partówka, którą dzisiaj prezentuję jest z gatunku YURI. Tak, nie macie omamów. Podczas jednej z rozmów z pewnym ktosiem stwierdziłyśmy, że fajnie byłoby coś takie przeczytać. No i powstało. Pisałam ją przez całe ferie. Nie jest długa. Ma około 14 stron (ponad 4tyś znaków).
Tytuł jest inspirowany tytułem jednej z piosenek z musicalu "RENT". 
Oryginał: KLIK  Polska wersja (Studio Accantus): KLIK

Zapraszam do czytania bo więcej raczej już nie napiszę (oczywiście w notce!). 



Śnieg sypał już od dobrych kilku godzin i nie zapowiadało się na to, aby przestał padać. Dziewczyna siedziała na kanapie trzymając w dłoniach kubek gorącej czekolady. Już dawno zrezygnowała z oglądania telewizji, która i tak nie działała poprawnie przez pogodę. Co jakiś czas patrzyła w stronę okna, gdzie jedynym światłem była lampa uliczna, która co jakiś czas gasiła się i ponownie włączała. Westchnęła. Odłożyła kubek, który powoli zaczynał parzyć jej palce, i oparła się o wezgłowie kanapy. Nie wiedziała co robić. Była sama wśród czterech ścian odkąd jej przyjaciółka, a zarazem współlokatorka, wyjechała do rodziny na przerwę między semestrami. Oby dwie zaliczyły sesję z doskonałymi wynikami i nie musiały martwić się drugimi terminami. Wyciągnęła z kieszeni komórkę z zamiarem napisania do kogoś, ale pech chciał, że zapomniała ją naładować, a złośliwość rzeczy martwych sprawiła, że bateria spadła do zera.  Zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu zaciskając delikatnie szczękę. Wiedziała, że jest nieroztargnięta, ale nie wiedziała, że aż tak. Z drugiej jednak strony pomyślała, że to jednak znak. W końcu osoba, do której miała zamiar zadzwonić, właśnie siedziała przed materiałami, które miały jej pomóc zaliczyć semestr. Nie zaliczyła jednego, głupiego egzaminu, a zdawałoby się, że jest to naprostszy ze wszystkich. Stwierdzając, że nie ma co bezczynnie siedzieć, wstała z kanapy i ruszyła do swojej małej klitki, która potocznie nazywana była pokojem. Miała zamiar nadrobić zaległości w czytaniu. Spojrzała na regał z półkami i z zastanowieniem rozglądała się za pozycją, którą ostatnio wertowała. Nie zajęło jej to długo. Ogromny tom książki, którą pożyczyła niedawno od swojej przyjaciółki, leżał na samym wierzchu i z żalem spoglądał na nią. Jęknęła, wiedząc co ją czeka. Historia w niej zawarta zainteresowała ją, jednak rozmiar odstraszał nie jednego czytelnika.
—  Jak nie dziś to w ogóle — stwierdziła i bez zastanowienia chwyciła książkę, a następnie ostrożnie usiadła na na łóżku, które niedawno zbiedniało o dwa szczebelki.
Dziewczyna nawet nie zdążyła otworzyć książki, gdy usłyszała głośne pukanie do drzwi. Warknęła pod nosem i ruszyła w kierunku saloniku, a następnie przedganku. Spojrzała przez judasza i zaskoczona otworzyła natychmiastowo drzwi.
 — Co ty tutaj robisz? — powiedziała zaskoczona. — Masz egzamin do zaliczenia. Nie powinnaś się uczyć? — zapytała przepuszczając zmarzniętą, obsypaną śniegiem osobę.
—  Może i powinnam, ale nudzi mnie to. Wolę ciekawsze zajęcia. Na przykład  — popukała palcem w policzek, jednocześnie zdejmując czapkę  — trując ci dupę i kradnąc zapasy.  — Wyszczerzyła się, ukazując tym samym słodkie dołeczki, w których istnienie nigdy nie mogła uwierzyć.
— To fajnie — burknęła gospodyni. — Ale jesteś zabawna — przeciągnęła ostatnią literę, a następnie człapnęła drzwiami, nie zwracając uwagi na to, która jest godzina, ani na sąsiadkę, która jak zwykle będzie marudzić na młode pokolenie.
Podeszła do przybyszki i pomogła rozsunąć jej kurtkę. Widząc, że dziewczyna ma na sobie tylko cienką koszulę i nie ma żadnej bluzy czy marynarki, wkurzyła się. Jej zdenerwowanie było widać na twarzy. Od zawsze miała skłonności do czerwienienia. Nawet jeżeli była to błaha sytuacja.
— Czy ciebie już do reszty pojebało?! Dawno byłaś chora? — nawrzeszczała na nią i od razu ruszyła w stronę kuchni. — Idź do salonu. Zaraz przyniosę ci herbatę — mruknęła głośno, tak aby jej towarzyszką ją usłyszała.
— Ależ nie musisz, słońce. Zaraz rozgrzejemy się w inny sposób. — Uśmiechnęła się do niej zadziornie, a po zdjęciu butów ruszyła za blondynką. Za plecami trzymała dwa pakunki w szarym papierze. Po chwili wyjęła je przed siebie. — Wolisz miodowy czy zwykły? — zapytała odkładając butelki na podniszczony blat.
— Wolę żadny. Dobrze wiesz, że nie piję alkoholu — powiedziała lekko zła. Rzuciła kątem oka na swoją towarzyszkę. — A teraz mów prawdę. Dlaczego tutaj jesteś?
— Stęskniłam się — odpowiedziała od razu, opierając się o blat. — Sesja mnie wykańcza. A w dodatku redaktor nie daje mi spokoju. Nie mam na nic czasu. — Westchnęła i przechyliła głowę, aby spojrzeć na swoją niższą towarzyszkę.
Dani zarumieniła się na pierwsze słowa dziewczyny. Wiedziała, że potrafi być bezpośrednia, ale nie sądziła, że aż tak łatwo będzie jej to przychodzić. Nie odezwała się. Skupiła swój wzrok na czajniku, który przed chwilą wstawiła. Zamyślona nawet nie zauważyła, że kobieta oderwała się od blatu, a następnie zrobiła kilka wolnych kroków w jej stronę. Stanęła za jej plecami, zbyt blisko, aby utrzymać swoją, jak i jej przestrzeń osobistą.
— A ty? — zapytała cicho prosto do jej ucha.
— Co ja? — Ledwo wypowiedziała te dwa proste słowa.
— Stęskniłaś się za mną? — dopytała, choć wiedziała, że dziewczyna doskonale wiedziała o co chodzi.
— Dlaczego miałabym się za tobą stęsknić? — odpowiedziała głupio. Wstąpiła w nią dziwna odwaga, która zazwyczaj znikała w takich momentach. Nie wiedziała czym było to spowodowane. Gdy zdała sobie sprawę z tego co teraz zrobiła, od razu skuliła się i spuściła głowę. — Stęskniłam się — szepnęła pod nosem, ledwie słyszalnie.
— Możesz powtórzyć? Chyba na stare lata głuchnę — zaczęła się z nią droczyć. Delikatnie złapała ją za ramię i odwróciła w swoją stronę, uważając na to, aby nie zwalila niczego z kuchenki.
— Co ty wyprawiasz?! — zająkała się.
Szatynka zaśmiała się z tego i cmoknęła Dani w czoło. Wiedziała, że ta nie potrafi być stanowcza. Zawsze, gdy były same, ona ustępowała Veronice w każdej możliwej sprawie.
— Zostaw tą herbatę. Dobrze wiesz po co tu przyszłam — mruknęła nachylając się do niej i wtulając zmarznięty nos w szyję dziewczyny. W punkt, który był jej słabym. — Ty, ja, twoje łóżko. Nie ma twojej współlokatorki.
— Nie. — Dało się usłyszeć cicho wypowiedziane słowo, nim usta Veroniki zetknęły się z popękanymi wargami Dani.
Opierała się, próbowała odepchnąć szatynkę, ale na marne. W końcu poddała się. Nie potrafiła inaczej. Gdy tylko poczuła charakterystyczny zapach frezji, odpłynęła i puściła ramiona bezwiednie w zdłuż swojego ciała.
— Grzeczna dziewczyna  — powiedziała Veronika i wyłączyła gaz, mając nadal zdrowy rozsądek.
— To nie fair — odezwała się Dani lekko naburmuszona. — Zawsze stawiasz sytuację jasno, bierzesz to czego chcesz. Nie liczysz się z moim zdaniem. Kim ja dla ciebie jestem, co? Kolejną zabawką? — zapytała nabierając coraz to większej odwagi. — Nie chcę czegoś takiego. Nie chcę po raz kolejny rozczarować się — szepnęła krzyżując ramiona na piersiach. — Po prostu nie chcę.
— Nie jesteś kolejną zabawką. Nawet tak nie myśl — odpowiedziała zezłoszczona Veronica. — Jeżeli wywnioskowałaś to z mojego zachowania to wiedz, że się mylisz.
— Nigdy nie dałaś mi do zrozumienia w jakiej relakcji jesteśmy. Jestem twoją przyjaciółką, kochanką czy kim do cholery?! — warknęła na nią i odepchnęła z całej siły, a następnie wyszła z kuchni nie chcąc powiedzieć czegoś, czego będzie później żałować.
— Myślisz, że ta sytuacja jest dla mnie jasna? Sama nie wiem w jakiej jesteśmy relacji! Znamy się zaledwie od półtora roku. Znam cię na wylot, doskonale wiem o twoim związku z technikum. Mówisz, że nie chcesz się znowu rozczarować, a ja nie chcę dopuścić do tego żebyś znowu się rozczarowała — dodała idąc za nią. — Dani, do cholery! Nie zachowuj się jak dziecko i porozmawiaj ze mną. — Zatrzymała się w przejściu. Patrzyła jak dziewczyna siada na zestarzałej kanapie. — Nie chcę się tobą bawić. Gdyby to ode mnie zależało, już dawno bym cię zostawiła w spokoju, ale… uzależniłam się od ciebie — przyznała szczerze i po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru to ona dostała rumieńcy.
— Nie chcę żebyś odchodziła. — Dani natychmiastowo podniosła głowę i spojrzała na brunetkę. — Nie dałabym sobie rady. Wszystko co mam, zawdzięczam tobie. Zresztą nie tylko ja. I Kamila nie miałaby mieszkania.
— Byłam tu rok wcześniej. Jestem rozeznana w okolicy i mam znajomości. Poza tym nie dziękuj mi za to mieszkanie. To zwykła rudera. Mogłam wam znaleźć coś lepszego na wzór mojego — powiedziała podchodząc do oparcia kanapy, kucając i opierając brodę o nią.
— I tak mam za co dziękować. Nie potrafię odnaleźć się w mieście, zwłaszcza jeżeli przez tyle lat mieszkałam za granicą — mruknęła i oparła policzek niedaleko głowy Veroniki.
— Oj już nie przesadzaj. Miałam cię zostawić taką biedną na ulicy? — Zaśmiała się i wyciągnęła dłoń w stronę drugiego policzka Dani. — To był mój czysty obowiązek. Już nie zawracaj sobie tym głowy. Co było to było, tak?
— Tak — przyznała, choć niechętnie. Nie mogła się skupić na słowach dziewczyny. Jej dotyk, zapach, sama obecność. To wszystko ją rozpraszało i za każdym razem szukała wytłumaczenia, dlaczego tak się dzieje. Nigdy nie potrafiła na to odpowiedzieć.
— No i pięknie. A teraz poproszę tą herbatę bo zaraz zamarznę na kość . — Uciekła zza kanapy i udała, że się trzęsie. — Co mi strzeliło do głowy żeby w taką pogodę iść do ciebie. I w sumie dlaczego akurat do ciebie? — Zamyśliła się.
— Wiesz, wcale cię nie zapraszałam, więc możesz już sobie iść — powiedziała obojętnie, choć całym wnętrzem krzyczała, aby tego nie robiła. Za każdym razem, kiedy Veronika wychodziła od niej z mieszkania, Dani miała wrażenie, że już nigdy więcej w nim nie zagości.
— Naprawdę? Och… W takim razie już sobie pójdę — odpowiedziała smutno i ciągnąc nogi za sobą ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Mimo tego, że była dziennikarką, była również dobrą aktorką.
— Nie idź! — krzyknęła nagle blondynka, która zerwała się z kanapy i podbiegła do Veroniki. Przytuliła się do jej pleców. Twarz schowała między łopatkami i mruknęła coś pod nosem, co nie było zrozumiałe nawet dla niej samej. — Zostań ze mną — szepnęła w końcu, gdy oderwała swoją twarz.
— Jak bardzo chcesz, abym została.  — Veronika odwróciła głowę, a następnie odwróciła się cała, stając twarzą w jej stronę. — Przed chwilą mnie wyganiałaś.
Dani spojrzała się na jej twarz i zamknęła oczy. Myślała co powiedzieć, co w ogóle zrobić. Nic mądrego nie przychodziło jej do głowy, dlatego też już po chwili przylgnęła do szyi dziewczyny i delikatnie cmokała jej wrażliwą, bladą skórę.
— Chcę bardzo, abyś u mnie została — mruknęła, nie przerywając swojej czynności. Tym co robiła wywołała śmiech u Veroniki, która nie spodziewała się tego ze strony blondynki. — Co ty w ogóle wyprawiasz? — zapytała przez śmiech.
— Przepraszam. — Speszyła się i od razu wycofała się, a raczej próbowała to zrobić. Ramiona szatynki oplotły jej wątłe ciało i przytuliły do swojego. — Co ty wyprawiasz?! Puść mnie! Veronika! — krzyknęła próbując się wyrwać.
— Typowa kobieta. Zmienia zdania tysiąc razy w ciągu jednej godziny. — Ustając na prośbę dziewczyny, puściła ją, ale po chwili chwyciła jej nadgarstek i zaciągnęła na kanapę.
Nie minęła nawet minuta, gdy Veronika wylądowała na sofie, a Dani zaraz za nią. Był jeden mały szczegół. Blondynka wylądowała na jej kolanach. Twarzą skierowaną w stronę twarzy szatynki.
— Jeżeli chcesz żebym została, pocałuj mnie  — szepnęła lekko zachrypniętym, charakterystycznym dla niej tonem.
Dani po krótkim namyśle stwierdziła, że i tak nic nie może stracić. Westchnęła i z zamkniętymi oczami pocałowała przyjaciółkę. A może kochankę? Nie wiedziała kim dla niej jest Veronika. Sama omawiana nie potwierdziła, ani nie zaprzeczyła teorią dziewczyny.
Veronika długo nie wytrzymała. Zrzuciła Dani ze swoich kolan i położyła ją na kanapie. Tym razem to ona przejęła inicjatywę, więc nic dziwnego, że po chwili leżała na zaskoczonej dziewczynie i muskała jej skórę na szyi i odkrytym dekolcie.
— Jeżeli ubierasz się tak na uczelnie, masz przestać. Nie masz gdzieś golfów? — zapytała patrząc na roziskrzone oczy z dołu. — Język ci ucięło? — dopytała, gdy nie otrzymała odpowiedzi.
— Co? — Zmieszana podniosła wyżej głowę, aby mieć lepszy widok na dziewczynę, która na niej leżała. — Przepraszam. Nie, nie ubieram się tak na uczelnię. Musiałabym mieć naprawdę wysoką gorączkę, aby iść z gołymi cyckami do takiej chmary osób — odpowiedziała, co jakiś czas się jąkając. Nadal była zaskoczona tym co zdarzyło się kilkanaście sekund temu.
— I dobrze robisz. Możesz się tak ubierać tylko dla mnie — szepnęła prosto w jej usta.
Gdy Dani chciała ją pocałować, spragniona rozgrzanych ust swojej towarszyszki, ta odsunęła się. Sprawiła tym samym nie małe zdezorientowanie na jej twarzy.
— Chyba nie sądziłaś, że mam zamiar cię przelecieć. A w dodatku na kanapie — zakpiła z niej Veronika, wstając tym samym z kanapy i kierując się do kuchni. — Miej jeszcze choć trochę godności — mruknęła przez ramię.
Dani jeszcze przez chwilę leżała na kanapie rozmyślając nad tym co powiedziała jej przed chwilą studentka dziennikarstwa. Ona nie miała godności? Prychnęła pod nosem i usiadła na meblu.
— Kto dał ci prawo do oceniania innych? — zapytała poprawiając bluzkę. — Patrz lepiej na swoje błędy. Natalia, Dominika, Eliza, Maks. Coś ci to mówi? — W swojej wypowiedzi podkreśliła ostatnie imię. Wiedziała, że wiązało sięz nim najwięcej bólu.
Veronika słysząc jej słowa spięła się i stanęła w przejściu. Odwróciła się na pięcie i ze wściekłym wzrokiem spojrzała się na nią.
— Stul japę — warknęła, niemal sycząc. — To przeszłość, z którą się pogodziłam i o której prawie zapomniałam. To był błąd, że ci o niej opowiedziałam — stwierdziła i dalej zła wróciła do zamiaru pójścia do kuchni.
Słyszała jeszcze jak kanapa zatrzeszczała, a za chwilę odgłos kroków zmierzających w jej stronę.
— Jeżeli tak reagujesz na moje słowa, nie mogłaś o niej zapomnieć. Veronika, dlaczego nie dasz sobie pomóc. Dlaczego nie pójdziesz do psychologa? — zapytała stojąc po środku kuchni i obserwując dziewczynę, która włączała gaz. — Nie ignoruj mnie! — krzyknęła.
— Nie chcę. Nie ufam psychologom. Nie ufam ludziom — szepnęła opierając się o blat i zaciskając na nim palce.
— Nie zgrywaj silnej. Znam cię wystarczająco długo, aby stwierdzić, że cierpisz. Twoje rany nadal się nie zagoiły, choć już są stare. Miałaś złamaną rękę, prawda?
— Co to ma do rzeczy? — zdziwiła się nagłą odskocznią do jej kontuzji z dzieciństwa. — Nie pieprz mi tych durnych kazań. Nie zachowuj się jak moja matka — powiedziała cicho.
— Drążę do tego, że źle złożona ręka spowodowała, że masz z nią problemy. A teraz spójrz na swoje życie. Nie poukładałaś sobie wszystkiego w głowie i teraz masz problemy z okazywaniem uczuć. A raczej nie wiesz co jest prawdą, a co fałszem. — Dani podeszła do dziewczyny i położyła swoją dłoń na jej dłoni. — Pozwól sobie pomóc, Veronica — szepnęła patrząc się na jej twarz.
W ciągu tych kilkunastu minut, które Veronica spędziła w tym mieszkaniu, na jej twarz pojawiło się już tysiąc różnych uczuć. Dani miała na ustach lekki uśmiech próbując zrozumieć swoją towarzyszkę, starała się jej pomóc, ale wiedziała, że nie ma do tego predyspozycji. Jedyne co mogła zrobić to nakłonić ją do pójścia do psychologa.
— Spójrz na mnie — mruknęła, nie uzyskując odpowiedzi. — Veronica — powiedziała jej imię czule.
Szatynka spojrzała na nią zbolałym wzrokiem. Dani już od jakiegoś czasu próbowała ją do tego nakłonić, ale ona wydawała się być głucha na jej prośby. Nie mogła iść do psychologa. Miała z nimi złe wspomnienia, o których nigdy nie powiedziała dziewczynie z obawy, że ta wpadnie w jeszcze większy szał.
— Nie mogę tego zrobić, Dani — odpowiedziała w końcu patrząc w jej oczy. — Po prostu nie mogę.
— Dlaczego? — zapytała zaskoczona jej reakcją. Sądziła, że krzyknie na nią, odtrąci, ale nie spodziewała się spokojnego tonu. — Proszę, nie chcę żyć w niewiedzy.
— Po prostu nie mogę. Nie mogę ci tego wytłumaczyć — mruknęła kładąc drugą dłoń na policzku blondynki. —  To nie jest nic związanego z tobą. Nikt nie może mi pomóc. Nikt oprócz jednej osoby — stwierdziła patrząc się w zieleń oczu.
Dani przybrała delikatnych rumieńcy na policzkach i rozchyliła swoje wargi. Domyśliła się, że tą osobą była ona. Była nieliczną ze znajomych szatynki. Veronica, korzystając z okazji, przybliżyła swoją twarz do twarzy zielonookiej. Przymknęła swoje oczy i musnęła wargi dziewczyny. Badała czy tym zachowaniem jej nie wystraszy, chociaż nie robiła tego pierwszy raz. Po prostu uznała, że w tym momencie wszystko może się stać. Zaskoczeniem okazało się to, że Dani bez namysłu położyła dłoń na ramieniu Veronicki i zamiast odepchnąć ją, tak jak Veronica myślała, zacisnęła delikatnie palce, a następnie przybliżyła się do niej.
— Bądź dzisiaj moja — szepnęła do jej ust Veronica
— Dzisiaj, jutro i zawsze — odpowiedziała bez namysłu próbując uspokoić rozszalały oddech.
Ich uroczy moment przerwał gwizd czajnika, który sygnalizował, że woda była już gotowa.
— Ugh. Pieprzyć herbatę — powiedziała zła Dani. Wyłączyła pospiesznie gaz, a następnie chwytajac dłoń towarzyszki, zaciągnęła ją do swojej sypialni.
Nie odzywały się do siebie. Jedynie patrzyły w swoje oczy. Veronica wysunęła w stronę Dani niemą prośbę, aby ta usiadła na łóżku. Dziewczyna zrozumiała. Zrobiła to o co poprosiła ją niebieskooka, której spojrzenie lustrowało jej całe ciało. Po chwili jednak oderwała wzrok i przerzuciła go na regał z książkami. Wydawało się, że specjalnie przedłuża tę chwilę. Drażniła się z dziewczyną, choć i dla niej nie było to łatwe. Usłyszała za plecami cichy jęk niezadowolenia ze strony blondynki.
— Nie każ mi czekać — mruknęła niezadowolona i wstała z łóżka. Podeszła do niej i objęła w talii, przytulając policzek do jej pleców. Z pozoru normalny gest, który w rzeczywistości okazał się jedynie znalezieniem okazji do rozpinania guzików koszuli, które w zwyczaju miała nosić Veronica.
— Niecierpliwa z ciebie bestia — stwierdziła z kpiącą nutą w głosie. Położyła dłonie na dłoniach dziewczyny i pomagała jej w rozpięciu swojej koszuli. Następnie, gdy dziewczyna się już od niej odsunęła, ściągnęła ją, a ta wylądowała na podłodze.
Po chwili w jej ślady poszła podkoszulka Dani, a ona sama opadła na łóżko z cichym piskiem. Już w głowie słyszała skrzypanie szczebelków, które jeszcze były na swoim miejscu. Do jej ucha dotarł cichy śmiech Veronicki, a zaraz zorientowała się, że ta nachyla się centralnie przy nim.
— Wolisz podłogę? — szepnęła bawiąc się płatkiej jej ucha. — A może pokój Kamili? — zapytała z uśmiechem na ustach.
Nie dostała odpowiedzi od dziewczyny. Poczuła jedynie jak chłodne dłonie Dani muskały jej rozgrzaną skórę. Nie minęła chwila, a zwinne palce rozpięły zapięcie biustonosza. Nie spodziewała się tego, co można było wyczytać z jej zaskoczonej miny. Podniosła się tak, aby pozbyć się zbędnej części bielizny. Gdy ta już wylądowała poza strefą łóżka, Veronica położyła się na klatce piersiowej dziewczyny pod nią. Spojrzała się na rozchylone wargi, a następnie z delikatnością objęła je swoimi. Lubiła brutalność, ale brała też pod uwagę preferencję mniej doświadczonej koleżanki.
— Tylko ty i ja — szepnęła wprost w jej usta.
Nie pozwoliła jej odpowiedzieć. Nie chciała zaczynać kolejnej rozmowy. Chciała, aby nacieszyły się sobą. Jeszcze przez te najbliższe godziny, które miały zamiar spędzić. Veronica włożyła dłoń pod plecy zielonookiej i uniosła je, sprawiając, że jej ciało wygięło się w nienaturalny kształt. Odsunęła się od dziewczyny piersiami, ale nie przestała jej całować. Chwyciła dół podkoszulki i szybkim ruchem ściągnęła ją, przerywając na sekundę pocałunek. Usłyszała ciche sapnięcie ze strony dziewczyny. Wyczuła, że ta nie miała pod spodem rzadnej bielizny, która ukrywałaby jej piersi. Uśmiechnęła się na to. Zapomniała o tym, że Dani nie lubiła nosić biustonosza w mieszkaniu, w szczególności gdy była w nim całkiem sama.  Położyła dłoń na dekolcie dziewczyny. Opuszkami palców muskała jej skórę kierując się w dół, zahaczając o brzeg piersi, a następnie kierując się w stronę pępka. Tej części jej ciała poświęciła więcej dotyku. Palcami kreśliła małe okręgi sprawiając, że na ciele blondynki pojawiała się gęsia skórka. W końcu Veronica postanowiła opuścić jej usta, tym samym wywołując w dziewczynie reakcję zamierzaną — głośny jęk niezadowolenie. Po chwili odgłos stał się głośniejszy, ale tym razem kontrastujący z poprzednim. Dziewczyna ustami muskała skórę na szyi Dani. Przygryzała, lizała, a podmuchy oddechu z jej nosa sprawiały, że drugiej dziewczynie robiło się chłodniej, a zaraz znacznie goręcej. Jej ręka wędrowała niżej, aż dotarła do gumki spodni, które w tej wędrówce bardzo jej przeszkadzały. Warkęła lekko zła, szarpiąc przy tym za spodnie. Sygnalizowała, że chciałaby się ich pozbyć.  Westchnęła schodząc z pocałunkami na dekolt, a palcami już rozpinała guzik ubrania, które opiewało Dani w pasie. Poczuła jak ta lekko się wzdryga, lecz nie zwróciła na to większej uwagi. W końcu odsunęła się od niej i spojrzała na jej przymknięte powieki, które po chwili uchyliły się, ukazując zielone tęczówki z rozmarzonym spojrzeniem. Zrozumiała dlaczego się odsunęła. Uniosła biodra ku górze dając tym samym drogę do zdjęcia odzieży. Veronica skorzystała z okazji i oprócz spodni zdjęła również bieliznę dziewczyny, na co usłyszała cichy pisk. Spojrzała spanikowana na twarz dziewczyny.
— Coś się stało? — zapytała z przestrachem.
W odpowiedzi dostała jedynie kręcenie głową i buraczany rumieniec. Dani zasłoniła swoją twarz dłońmi opadając z powrotem na łóżko. Zaśmiała się cicho z sytuacji w jakiej się znalazła. Veronica wykorzystując ten moment ściągnęła z siebie spodnie, pozostając w samych majtkach, które i tak wiele nie zakrywały. Położyła się obok dziewczyny, przekładając swoje ramię przez talię dziewczyny. Pocałowała ją w ramię i szepnęła coś, co sama nie mogła zrozumieć. Ponownie kręciła małe okręgi, tym razem na biodrach blondynki. Lubiła obrysowywać szramę, która była w tamtym miejscu. Cały czas miała w pamięci opowieść dziewczyny o jej upadku z rowera i wielotygodniowym strupie, który zostawił po sobie bliznę. Bliznę, którą Veronica uznała za swego rodzaju drapieżny element w wizerunku Dani. W wizerunku, który wykreowała na potrzebę ich zbliżeń. Szatynka miała świadomość, że była drugą osobą w życiu Dani, z którą podjęła taką relację. Pierwsza z nich nie skończyła się szczęśliwie dla dziewczyny. Miała jeszcze miejsce w pierwszej technikum i ciągnęła się przez cały okres jej edukacji. Nagle Dani przekręciła głowę w stronę niebieskookiej. Patrzyła się na nią z lekkim uśmiechem wymalowanym na jej twarzy.
— Co? — zapytała Veronica nie rozumiejąc nagłego ruchu ze strony dziewczyny.
— Dziękuję — wypowiedziała to tak wolno i cicho, że po plecach Veronicki przeszedł dreszcz. Spodobał jej się ton głosu, jakim obdarowała ją Dani.
Nie potrafiła wymówić żadnego słowa zaskoczona jej słowem. Zapadła w chwilowe zamyślenie, a po chwili ocknęła się, gdy poczuła gorące usta napierające na jej wargi. Sapnęła głośno zaskoczona. Gdy już przyzwyczaiła się do tej sytuacji, oddała pocałunek. Długo nie zajęło jej przejecie kontroli nad całym tym zamieszaniem. Wiedziała, że Dani z łatwością jej ulega.
— Kochaj się ze mną — jęknęła blondynka, gdy poczuła napierającą dłoń Veronicki na swoją kobiecość.
Veronica nie musiała jej odpowiadać. Tym co teraz robiła zaprzeczała to co powiedziała jeszcze kilkanaście minut temu w salonie. Nie mogła nic jednak poradzić na to, że Dani wywoływała w niej te wszystkie uczucia, a także chwilowy zanik pamięci i opamiętania.
Kontynuując zabawę jej ustami pieściła również intymne miejsce bezbronnej zielonookiej. Gdy słyszała ciche pojękiwania, postanowiła podroczyć się z nią. Odsunęła dłoń i położyła ją na jej udzie, masując ją przy tym. Odsunęła usta od jej twarzy i wróciła do miejsca, w którym pojawił się niechciany krwiaczek.
— Gdy zdam egzamin urządzę ci masaż erotyczny. — Zaśmiała się prosto w jej szyję, której skóra zniekształcała jej głos.
Nie widziała tego, ale domyślała się, że twarz dziewczyny ponownie oblał rumieniec. Uwielbiała to, jak Dani reagowała a takie teksty i obiecywania. Nie usłyszała żadnej reakcji, której nawet nie oczekiwała. Skupiła się dalej na czynności, którą wykonywała. Była pogrążona w fascynacji. Uwiebiała ciało dziewczyny. Widziała jej zdjęcia z gimnazjum i technikum. Była zadziwiona tym, jak dziewczyna poradziła sobie z nadwagą, a teraz była jedną z najszczuplejszych dziewczyn z jakimi Veronica miała styczność. Zostawiając mokrą ścieżkę podążała w kierunku dekoltu, a następnie do rowka między, małymi, ale jędrnymi piersiami. W tym były idealnie dopasowane. Żadna z nich nie wyróżniała się pod tym względem, dlatego też żadna nie łapała kompleksów na puncie ciała drugiej. Veronica specjalnie omijała te erogenne miejsca, dalej grając w swoją grę, w której zawsze dominowała. Obdarowywała gorącymi pocałunkami jasny brzuch dziewczyny. Poświęciła mu trochę chwili, aby nastepnie przejść do bioder, a przez nie do pachwiny, aż do ud. Musnęła je z początku ustami, aby następnie pogładzić je policzkiem. Zawsze uwielbiała te delikatne, jasne włoski, których dziewczyna nigdy nie postanowiła się pozbyć. A raczej Veronica tak myślała. Kroczyła ustami wzdłuż ud, obdarowując pieszczotami każdy ich kawałek. Gdy zajmowała się wewnętrzną częścią, została nagrodzona słodkimi pojękiwaniami ze strony Dani. Chcąc to spotęgować postanowiła pójść o krok dalej. Dalej trzymając dłoń na jej kobiecości, wskazującym palcem wkroczyła wgłąb niej, a kciukiem krążyła na lekko powiększonej łechtaczce.
— Veronica! — usłyszała krzyk dziewczyny, której ciało wygięło się w łuk. Dani podniosła rękę i umiejscowiła ją na głowie dziewczyny, wplątując swoje palce w jej włosy. Chciała tym samym zasygnalizować, że to co szatynka wyprawiała z jej ciałem podobało jej się.
— Ciii — szepnęła otulając jej skórę ciepłym oddechem.
Dani nie posłuchała jej. Jak miałaby to zrobić w takim momencie? Veronica złożyła jeszcze krótki pocałunek blisko kobiecości blondynki, nie przerywając przy tym pieszczenia jej. Wróciła ustami do warg dziewczyny. Zagłuszyła nimi jęki wydostające się z nich.
— Kocham cię. — Usłyszała cichy szept, któremu zawtórował głośniejszy jęk.
— Ja… ciebie też, Dani — odpowiedziała, choć z wielką niepewnością.
Nie była pewna swoich słów, ale wiedziała, że Dani nie była jej obojętna. Była jedyną osobą, która potrafiła przegonić demony, które w niej buzowały.

~ ***~

Dani została obudzona przez wściekłe promienie słoneczne, które wpadały przez niezasłonięte żaluzje w oknach. Była zła na siebie, że zapomniała je zasunąć. Nagle przypomniała sobie o nocy, którą spędziła z Veronicą. Spojrzała na miejsce, które jeszcze w nocy, gdy szły spać, zajmowała szatynka. Nie było jej. Zielonooka zerwała się z łóżka i zaczęła w pośpiechu zbierać swoje ubrania, szybko ubierając się. Zauważyła, że nigdzie nie ma ubrań jej nocnej kochanki.
— Odeszła — szepnęła przerażona tą wizją. Pobiegła do kuchni, salonu i łazienki. Nigdzie nie było śladu po dziewczynie.
Opadła na kanapę i schowała twarz w dłoniach. Obwiniała się. Sądziła, że wczoraj zrobiła coś nie tak, a upojna noc była jedynie pożegnaniem.
„A może moje wyznanie ją wystraszyło?” — zadała sobie pytanie w myślach.
„Jaka ja była głupia!” — skarciła się.
Przetarła twarz dłońmi i odchyliła głowę, opierając się o wezgłowie kanapy. Westchnęła patrząc w sufit. W końcu podniosła się z mebla i spojrzała się na kubek, który wczoraj był jeszcze pełny gorącej czekolady. Teraz nie było w nim napoju. Coś jeszcze przykuło uwagę dziewczyny. Mała kartka, złożona obok kubka. Nie było jej wczoraj. Z pośpiechem ją podniosła i z obawą odchyliła skrawek. Bała się, że to pożegnanie. Odetchnęła jednak z ulgą, gdy na kartce napisane koślawymi literami było jedynie „Musiałam iść na egzamin.”
Pisnęła w duchu i opadła z uśmiechem na kanapę. Czuła się o wiele lepiej na myśl, że dziewczyna nie opuściła jej. Że miała szansę okazywać tej dziewczynie swoje uczucia i dalej pomagać jej. 

Yagate kimi ni naru (Yuu&Touko) 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

CREATED BY
MAYAKO