Witam się po długim czasie! Jak ja dawno nic nie napisałam na żadnego bloga. Aż wstyd, wiem. Jednak dzisiaj mam coś dla Was. Partówka, którą dzisiaj prezentuję jest z gatunku YURI. Tak, nie macie omamów. Podczas jednej z rozmów z pewnym ktosiem stwierdziłyśmy, że fajnie byłoby coś takie przeczytać. No i powstało. Pisałam ją przez całe ferie. Nie jest długa. Ma około 14 stron (ponad 4tyś znaków).
Tytuł jest inspirowany tytułem jednej z piosenek z musicalu "RENT".
Zapraszam do czytania bo więcej raczej już nie napiszę (oczywiście w notce!).
Śnieg sypał już od
dobrych kilku godzin i nie zapowiadało się na to, aby przestał padać.
Dziewczyna siedziała na kanapie trzymając w dłoniach kubek gorącej czekolady.
Już dawno zrezygnowała z oglądania telewizji, która i tak nie działała
poprawnie przez pogodę. Co jakiś czas patrzyła w stronę okna, gdzie jedynym
światłem była lampa uliczna, która co jakiś czas gasiła się i ponownie
włączała. Westchnęła. Odłożyła kubek, który powoli zaczynał parzyć jej palce, i
oparła się o wezgłowie kanapy. Nie wiedziała co robić. Była sama wśród czterech
ścian odkąd jej przyjaciółka, a zarazem współlokatorka, wyjechała do rodziny na
przerwę między semestrami. Oby dwie zaliczyły sesję z doskonałymi wynikami i
nie musiały martwić się drugimi terminami. Wyciągnęła z kieszeni komórkę z
zamiarem napisania do kogoś, ale pech chciał, że zapomniała ją naładować, a
złośliwość rzeczy martwych sprawiła, że bateria spadła do zera. Zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu zaciskając
delikatnie szczękę. Wiedziała, że jest nieroztargnięta, ale nie wiedziała, że
aż tak. Z drugiej jednak strony pomyślała, że to jednak znak. W końcu osoba, do
której miała zamiar zadzwonić, właśnie siedziała przed materiałami, które miały
jej pomóc zaliczyć semestr. Nie zaliczyła jednego, głupiego egzaminu, a
zdawałoby się, że jest to naprostszy ze wszystkich. Stwierdzając, że nie ma co
bezczynnie siedzieć, wstała z kanapy i ruszyła do swojej małej klitki, która
potocznie nazywana była pokojem. Miała zamiar nadrobić zaległości w czytaniu.
Spojrzała na regał z półkami i z zastanowieniem rozglądała się za pozycją,
którą ostatnio wertowała. Nie zajęło jej to długo. Ogromny tom książki, którą
pożyczyła niedawno od swojej przyjaciółki, leżał na samym wierzchu i z żalem
spoglądał na nią. Jęknęła, wiedząc co ją czeka. Historia w niej zawarta
zainteresowała ją, jednak rozmiar odstraszał nie jednego czytelnika.
— Jak nie dziś to w ogóle — stwierdziła i bez
zastanowienia chwyciła książkę, a następnie ostrożnie usiadła na na łóżku,
które niedawno zbiedniało o dwa szczebelki.
Dziewczyna nawet nie zdążyła otworzyć
książki, gdy usłyszała głośne pukanie do drzwi. Warknęła pod nosem i ruszyła w
kierunku saloniku, a następnie przedganku. Spojrzała przez judasza i zaskoczona
otworzyła natychmiastowo drzwi.
—
Co ty tutaj robisz? — powiedziała zaskoczona. — Masz egzamin do zaliczenia. Nie
powinnaś się uczyć? — zapytała przepuszczając zmarzniętą, obsypaną śniegiem
osobę.
— Może i powinnam, ale nudzi mnie to. Wolę
ciekawsze zajęcia. Na przykład — popukała
palcem w policzek, jednocześnie zdejmując czapkę — trując ci dupę i kradnąc zapasy. — Wyszczerzyła się, ukazując tym samym słodkie
dołeczki, w których istnienie nigdy nie mogła uwierzyć.
— To fajnie — burknęła gospodyni. — Ale
jesteś zabawna — przeciągnęła ostatnią literę, a następnie człapnęła drzwiami,
nie zwracając uwagi na to, która jest godzina, ani na sąsiadkę, która jak
zwykle będzie marudzić na młode pokolenie.
Podeszła do przybyszki i pomogła
rozsunąć jej kurtkę. Widząc, że dziewczyna ma na sobie tylko cienką koszulę i
nie ma żadnej bluzy czy marynarki, wkurzyła się. Jej zdenerwowanie było widać
na twarzy. Od zawsze miała skłonności do czerwienienia. Nawet jeżeli była to
błaha sytuacja.
— Czy ciebie już do reszty pojebało?!
Dawno byłaś chora? — nawrzeszczała na nią i od razu ruszyła w stronę kuchni. —
Idź do salonu. Zaraz przyniosę ci herbatę — mruknęła głośno, tak aby jej
towarzyszką ją usłyszała.
— Ależ nie musisz, słońce. Zaraz
rozgrzejemy się w inny sposób. — Uśmiechnęła się do niej zadziornie, a po
zdjęciu butów ruszyła za blondynką. Za plecami trzymała dwa pakunki w szarym
papierze. Po chwili wyjęła je przed siebie. — Wolisz miodowy czy zwykły? —
zapytała odkładając butelki na podniszczony blat.
— Wolę żadny. Dobrze wiesz, że nie piję
alkoholu — powiedziała lekko zła. Rzuciła kątem oka na swoją towarzyszkę. — A
teraz mów prawdę. Dlaczego tutaj jesteś?
— Stęskniłam się — odpowiedziała od
razu, opierając się o blat. — Sesja mnie wykańcza. A w dodatku redaktor nie
daje mi spokoju. Nie mam na nic czasu. — Westchnęła i przechyliła głowę, aby
spojrzeć na swoją niższą towarzyszkę.
Dani zarumieniła się na pierwsze słowa
dziewczyny. Wiedziała, że potrafi być bezpośrednia, ale nie sądziła, że aż tak
łatwo będzie jej to przychodzić. Nie odezwała się. Skupiła swój wzrok na
czajniku, który przed chwilą wstawiła. Zamyślona nawet nie zauważyła, że
kobieta oderwała się od blatu, a następnie zrobiła kilka wolnych kroków w jej
stronę. Stanęła za jej plecami, zbyt blisko, aby utrzymać swoją, jak i jej
przestrzeń osobistą.
— A ty? — zapytała cicho prosto do jej
ucha.
— Co ja? — Ledwo wypowiedziała te dwa
proste słowa.
— Stęskniłaś się za mną? — dopytała,
choć wiedziała, że dziewczyna doskonale wiedziała o co chodzi.
— Dlaczego miałabym się za tobą
stęsknić? — odpowiedziała głupio. Wstąpiła w nią dziwna odwaga, która zazwyczaj
znikała w takich momentach. Nie wiedziała czym było to spowodowane. Gdy zdała
sobie sprawę z tego co teraz zrobiła, od razu skuliła się i spuściła głowę. —
Stęskniłam się — szepnęła pod nosem, ledwie słyszalnie.
— Możesz powtórzyć? Chyba na stare lata
głuchnę — zaczęła się z nią droczyć. Delikatnie złapała ją za ramię i odwróciła
w swoją stronę, uważając na to, aby nie zwalila niczego z kuchenki.
— Co ty wyprawiasz?! — zająkała się.
Szatynka zaśmiała się z tego i cmoknęła
Dani w czoło. Wiedziała, że ta nie potrafi być stanowcza. Zawsze, gdy były
same, ona ustępowała Veronice w każdej możliwej sprawie.
— Zostaw tą herbatę. Dobrze wiesz po co
tu przyszłam — mruknęła nachylając się do niej i wtulając zmarznięty nos w
szyję dziewczyny. W punkt, który był jej słabym. — Ty, ja, twoje łóżko. Nie ma twojej
współlokatorki.
— Nie. — Dało się usłyszeć cicho
wypowiedziane słowo, nim usta Veroniki zetknęły się z popękanymi wargami Dani.
Opierała się, próbowała odepchnąć szatynkę, ale na marne. W końcu poddała się. Nie potrafiła inaczej. Gdy tylko poczuła charakterystyczny zapach frezji, odpłynęła i puściła ramiona bezwiednie w zdłuż swojego ciała.
Opierała się, próbowała odepchnąć szatynkę, ale na marne. W końcu poddała się. Nie potrafiła inaczej. Gdy tylko poczuła charakterystyczny zapach frezji, odpłynęła i puściła ramiona bezwiednie w zdłuż swojego ciała.
— Grzeczna dziewczyna — powiedziała Veronika i wyłączyła gaz, mając
nadal zdrowy rozsądek.
— To nie fair — odezwała się Dani lekko
naburmuszona. — Zawsze stawiasz sytuację jasno, bierzesz to czego chcesz. Nie
liczysz się z moim zdaniem. Kim ja dla ciebie jestem, co? Kolejną zabawką? —
zapytała nabierając coraz to większej odwagi. — Nie chcę czegoś takiego. Nie
chcę po raz kolejny rozczarować się — szepnęła krzyżując ramiona na piersiach. —
Po prostu nie chcę.
— Nie jesteś kolejną zabawką. Nawet tak
nie myśl — odpowiedziała zezłoszczona Veronica. — Jeżeli wywnioskowałaś to z mojego
zachowania to wiedz, że się mylisz.
— Nigdy nie dałaś mi do zrozumienia w
jakiej relakcji jesteśmy. Jestem twoją przyjaciółką, kochanką czy kim do
cholery?! — warknęła na nią i odepchnęła z całej siły, a następnie wyszła z
kuchni nie chcąc powiedzieć czegoś, czego będzie później żałować.
— Myślisz, że ta sytuacja jest dla mnie
jasna? Sama nie wiem w jakiej jesteśmy relacji! Znamy się zaledwie od półtora
roku. Znam cię na wylot, doskonale wiem o twoim związku z technikum. Mówisz, że
nie chcesz się znowu rozczarować, a ja nie chcę dopuścić do tego żebyś znowu
się rozczarowała — dodała idąc za nią. — Dani, do cholery! Nie zachowuj się jak
dziecko i porozmawiaj ze mną. — Zatrzymała się w przejściu. Patrzyła jak
dziewczyna siada na zestarzałej kanapie. — Nie chcę się tobą bawić. Gdyby to
ode mnie zależało, już dawno bym cię zostawiła w spokoju, ale… uzależniłam się
od ciebie — przyznała szczerze i po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru to ona
dostała rumieńcy.
— Nie chcę żebyś odchodziła. — Dani
natychmiastowo podniosła głowę i spojrzała na brunetkę. — Nie dałabym sobie
rady. Wszystko co mam, zawdzięczam tobie. Zresztą nie tylko ja. I Kamila nie
miałaby mieszkania.
— Byłam tu rok wcześniej. Jestem
rozeznana w okolicy i mam znajomości. Poza tym nie dziękuj mi za to mieszkanie.
To zwykła rudera. Mogłam wam znaleźć coś lepszego na wzór mojego — powiedziała
podchodząc do oparcia kanapy, kucając i opierając brodę o nią.
— I tak mam za co dziękować. Nie
potrafię odnaleźć się w mieście, zwłaszcza jeżeli przez tyle lat mieszkałam za
granicą — mruknęła i oparła policzek niedaleko głowy Veroniki.
— Oj już nie przesadzaj. Miałam cię
zostawić taką biedną na ulicy? — Zaśmiała się i wyciągnęła dłoń w stronę
drugiego policzka Dani. — To był mój czysty obowiązek. Już nie zawracaj sobie
tym głowy. Co było to było, tak?
— Tak — przyznała, choć niechętnie. Nie
mogła się skupić na słowach dziewczyny. Jej dotyk, zapach, sama obecność. To
wszystko ją rozpraszało i za każdym razem szukała wytłumaczenia, dlaczego tak
się dzieje. Nigdy nie potrafiła na to odpowiedzieć.
— No i pięknie. A teraz poproszę tą
herbatę bo zaraz zamarznę na kość . — Uciekła zza kanapy i udała, że się
trzęsie. — Co mi strzeliło do głowy żeby w taką pogodę iść do ciebie. I w sumie
dlaczego akurat do ciebie? — Zamyśliła się.
— Wiesz, wcale cię nie zapraszałam, więc
możesz już sobie iść — powiedziała obojętnie, choć całym wnętrzem krzyczała,
aby tego nie robiła. Za każdym razem, kiedy Veronika wychodziła od niej z
mieszkania, Dani miała wrażenie, że już nigdy więcej w nim nie zagości.
— Naprawdę? Och… W takim razie już sobie
pójdę — odpowiedziała smutno i ciągnąc nogi za sobą ruszyła w stronę drzwi
wejściowych. Mimo tego, że była dziennikarką, była również dobrą aktorką.
— Nie idź! — krzyknęła nagle blondynka,
która zerwała się z kanapy i podbiegła do Veroniki. Przytuliła się do jej
pleców. Twarz schowała między łopatkami i mruknęła coś pod nosem, co nie było
zrozumiałe nawet dla niej samej. — Zostań ze mną — szepnęła w końcu, gdy
oderwała swoją twarz.
— Jak bardzo chcesz, abym została. — Veronika odwróciła głowę, a następnie
odwróciła się cała, stając twarzą w jej stronę. — Przed chwilą mnie wyganiałaś.
Dani spojrzała się na jej twarz i
zamknęła oczy. Myślała co powiedzieć, co w ogóle zrobić. Nic mądrego nie
przychodziło jej do głowy, dlatego też już po chwili przylgnęła do szyi
dziewczyny i delikatnie cmokała jej wrażliwą, bladą skórę.
— Chcę bardzo, abyś u mnie została —
mruknęła, nie przerywając swojej czynności. Tym co robiła wywołała śmiech u
Veroniki, która nie spodziewała się tego ze strony blondynki. — Co ty w ogóle
wyprawiasz? — zapytała przez śmiech.
— Przepraszam. — Speszyła się i od razu
wycofała się, a raczej próbowała to zrobić. Ramiona szatynki oplotły jej wątłe
ciało i przytuliły do swojego. — Co ty wyprawiasz?! Puść mnie! Veronika! —
krzyknęła próbując się wyrwać.
— Typowa kobieta. Zmienia zdania tysiąc
razy w ciągu jednej godziny. — Ustając na prośbę dziewczyny, puściła ją, ale po
chwili chwyciła jej nadgarstek i zaciągnęła na kanapę.
Nie minęła nawet minuta, gdy Veronika
wylądowała na sofie, a Dani zaraz za nią. Był jeden mały szczegół. Blondynka
wylądowała na jej kolanach. Twarzą skierowaną w stronę twarzy szatynki.
— Jeżeli chcesz żebym została, pocałuj
mnie — szepnęła lekko zachrypniętym,
charakterystycznym dla niej tonem.
Dani po krótkim namyśle stwierdziła, że
i tak nic nie może stracić. Westchnęła i z zamkniętymi oczami pocałowała
przyjaciółkę. A może kochankę? Nie wiedziała kim dla niej jest Veronika. Sama
omawiana nie potwierdziła, ani nie zaprzeczyła teorią dziewczyny.
Veronika długo nie wytrzymała. Zrzuciła
Dani ze swoich kolan i położyła ją na kanapie. Tym razem to ona przejęła
inicjatywę, więc nic dziwnego, że po chwili leżała na zaskoczonej dziewczynie i
muskała jej skórę na szyi i odkrytym dekolcie.
— Jeżeli ubierasz się tak na uczelnie,
masz przestać. Nie masz gdzieś golfów? — zapytała patrząc na roziskrzone oczy z
dołu. — Język ci ucięło? — dopytała, gdy nie otrzymała odpowiedzi.
— Co? — Zmieszana podniosła wyżej głowę,
aby mieć lepszy widok na dziewczynę, która na niej leżała. — Przepraszam. Nie,
nie ubieram się tak na uczelnię. Musiałabym mieć naprawdę wysoką gorączkę, aby
iść z gołymi cyckami do takiej chmary osób — odpowiedziała, co jakiś czas się
jąkając. Nadal była zaskoczona tym co zdarzyło się kilkanaście sekund temu.
— I dobrze robisz. Możesz się tak
ubierać tylko dla mnie — szepnęła prosto w jej usta.
Gdy Dani chciała ją pocałować,
spragniona rozgrzanych ust swojej towarszyszki, ta odsunęła się. Sprawiła tym
samym nie małe zdezorientowanie na jej twarzy.
— Chyba nie sądziłaś, że mam zamiar cię
przelecieć. A w dodatku na kanapie — zakpiła z niej Veronika, wstając tym samym
z kanapy i kierując się do kuchni. — Miej jeszcze choć trochę godności —
mruknęła przez ramię.
Dani jeszcze przez chwilę leżała na
kanapie rozmyślając nad tym co powiedziała jej przed chwilą studentka
dziennikarstwa. Ona nie miała godności? Prychnęła pod nosem i usiadła na meblu.
— Kto dał ci prawo do oceniania innych? —
zapytała poprawiając bluzkę. — Patrz lepiej na swoje błędy. Natalia, Dominika,
Eliza, Maks. Coś ci to mówi? — W swojej wypowiedzi podkreśliła ostatnie imię.
Wiedziała, że wiązało sięz nim najwięcej bólu.
Veronika słysząc jej słowa spięła się i
stanęła w przejściu. Odwróciła się na pięcie i ze wściekłym wzrokiem spojrzała
się na nią.
— Stul japę — warknęła, niemal sycząc. —
To przeszłość, z którą się pogodziłam i o której prawie zapomniałam. To był
błąd, że ci o niej opowiedziałam — stwierdziła i dalej zła wróciła do zamiaru
pójścia do kuchni.
Słyszała jeszcze jak kanapa
zatrzeszczała, a za chwilę odgłos kroków zmierzających w jej stronę.
— Jeżeli tak reagujesz na moje słowa,
nie mogłaś o niej zapomnieć. Veronika, dlaczego nie dasz sobie pomóc. Dlaczego
nie pójdziesz do psychologa? — zapytała stojąc po środku kuchni i obserwując
dziewczynę, która włączała gaz. — Nie ignoruj mnie! — krzyknęła.
— Nie chcę. Nie ufam psychologom. Nie
ufam ludziom — szepnęła opierając się o blat i zaciskając na nim palce.
— Nie zgrywaj silnej. Znam cię
wystarczająco długo, aby stwierdzić, że cierpisz. Twoje rany nadal się nie
zagoiły, choć już są stare. Miałaś złamaną rękę, prawda?
— Co to ma do rzeczy? — zdziwiła się
nagłą odskocznią do jej kontuzji z dzieciństwa. — Nie pieprz mi tych durnych
kazań. Nie zachowuj się jak moja matka — powiedziała cicho.
— Drążę do tego, że źle złożona ręka
spowodowała, że masz z nią problemy. A teraz spójrz na swoje życie. Nie
poukładałaś sobie wszystkiego w głowie i teraz masz problemy z okazywaniem
uczuć. A raczej nie wiesz co jest prawdą, a co fałszem. — Dani podeszła do
dziewczyny i położyła swoją dłoń na jej dłoni. — Pozwól sobie pomóc, Veronica —
szepnęła patrząc się na jej twarz.
W ciągu tych kilkunastu minut, które
Veronica spędziła w tym mieszkaniu, na jej twarz pojawiło się już tysiąc różnych
uczuć. Dani miała na ustach lekki uśmiech próbując zrozumieć swoją towarzyszkę,
starała się jej pomóc, ale wiedziała, że nie ma do tego predyspozycji. Jedyne
co mogła zrobić to nakłonić ją do pójścia do psychologa.
— Spójrz na mnie — mruknęła, nie
uzyskując odpowiedzi. — Veronica — powiedziała jej imię czule.
Szatynka spojrzała na nią zbolałym
wzrokiem. Dani już od jakiegoś czasu próbowała ją do tego nakłonić, ale ona
wydawała się być głucha na jej prośby. Nie mogła iść do psychologa. Miała z
nimi złe wspomnienia, o których nigdy nie powiedziała dziewczynie z obawy, że
ta wpadnie w jeszcze większy szał.
— Nie mogę tego zrobić, Dani — odpowiedziała
w końcu patrząc w jej oczy. — Po prostu nie mogę.
— Dlaczego? — zapytała zaskoczona jej
reakcją. Sądziła, że krzyknie na nią, odtrąci, ale nie spodziewała się
spokojnego tonu. — Proszę, nie chcę żyć w niewiedzy.
— Po prostu nie mogę. Nie mogę ci tego
wytłumaczyć — mruknęła kładąc drugą dłoń na policzku blondynki. — To nie jest nic związanego z tobą. Nikt nie
może mi pomóc. Nikt oprócz jednej osoby — stwierdziła patrząc się w zieleń
oczu.
Dani przybrała delikatnych rumieńcy na
policzkach i rozchyliła swoje wargi. Domyśliła się, że tą osobą była ona. Była
nieliczną ze znajomych szatynki. Veronica, korzystając z okazji, przybliżyła
swoją twarz do twarzy zielonookiej. Przymknęła swoje oczy i musnęła wargi
dziewczyny. Badała czy tym zachowaniem jej nie wystraszy, chociaż nie robiła
tego pierwszy raz. Po prostu uznała, że w tym momencie wszystko może się stać.
Zaskoczeniem okazało się to, że Dani bez namysłu położyła dłoń na ramieniu
Veronicki i zamiast odepchnąć ją, tak jak Veronica myślała, zacisnęła delikatnie
palce, a następnie przybliżyła się do niej.
— Bądź dzisiaj moja — szepnęła do jej
ust Veronica
— Dzisiaj, jutro i zawsze —
odpowiedziała bez namysłu próbując uspokoić rozszalały oddech.
Ich uroczy moment przerwał gwizd
czajnika, który sygnalizował, że woda była już gotowa.
— Ugh. Pieprzyć herbatę — powiedziała
zła Dani. Wyłączyła pospiesznie gaz, a następnie chwytajac dłoń towarzyszki,
zaciągnęła ją do swojej sypialni.
Nie odzywały się do siebie. Jedynie
patrzyły w swoje oczy. Veronica wysunęła w stronę Dani niemą prośbę, aby ta
usiadła na łóżku. Dziewczyna zrozumiała. Zrobiła to o co poprosiła ją
niebieskooka, której spojrzenie lustrowało jej całe ciało. Po chwili jednak
oderwała wzrok i przerzuciła go na regał z książkami. Wydawało się, że specjalnie
przedłuża tę chwilę. Drażniła się z dziewczyną, choć i dla niej nie było to
łatwe. Usłyszała za plecami cichy jęk niezadowolenia ze strony blondynki.
— Nie każ mi czekać — mruknęła
niezadowolona i wstała z łóżka. Podeszła do niej i objęła w talii, przytulając
policzek do jej pleców. Z pozoru normalny gest, który w rzeczywistości okazał
się jedynie znalezieniem okazji do rozpinania guzików koszuli, które w zwyczaju
miała nosić Veronica.
— Niecierpliwa z ciebie bestia —
stwierdziła z kpiącą nutą w głosie. Położyła dłonie na dłoniach dziewczyny i
pomagała jej w rozpięciu swojej koszuli. Następnie, gdy dziewczyna się już od
niej odsunęła, ściągnęła ją, a ta wylądowała na podłodze.
Po chwili w jej ślady poszła podkoszulka
Dani, a ona sama opadła na łóżko z cichym piskiem. Już w głowie słyszała
skrzypanie szczebelków, które jeszcze były na swoim miejscu. Do jej ucha dotarł
cichy śmiech Veronicki, a zaraz zorientowała się, że ta nachyla się centralnie
przy nim.
— Wolisz podłogę? — szepnęła bawiąc się
płatkiej jej ucha. — A może pokój Kamili? — zapytała z uśmiechem na ustach.
Nie dostała odpowiedzi od dziewczyny.
Poczuła jedynie jak chłodne dłonie Dani muskały jej rozgrzaną skórę. Nie minęła
chwila, a zwinne palce rozpięły zapięcie biustonosza. Nie spodziewała się tego,
co można było wyczytać z jej zaskoczonej miny. Podniosła się tak, aby pozbyć
się zbędnej części bielizny. Gdy ta już wylądowała poza strefą łóżka, Veronica
położyła się na klatce piersiowej dziewczyny pod nią. Spojrzała się na
rozchylone wargi, a następnie z delikatnością objęła je swoimi. Lubiła
brutalność, ale brała też pod uwagę preferencję mniej doświadczonej koleżanki.
— Tylko ty i ja — szepnęła wprost w jej
usta.
Nie pozwoliła jej odpowiedzieć. Nie
chciała zaczynać kolejnej rozmowy. Chciała, aby nacieszyły się sobą. Jeszcze
przez te najbliższe godziny, które miały zamiar spędzić. Veronica włożyła dłoń
pod plecy zielonookiej i uniosła je, sprawiając, że jej ciało wygięło się w
nienaturalny kształt. Odsunęła się od dziewczyny piersiami, ale nie przestała
jej całować. Chwyciła dół podkoszulki i szybkim ruchem ściągnęła ją,
przerywając na sekundę pocałunek. Usłyszała ciche sapnięcie ze strony
dziewczyny. Wyczuła, że ta nie miała pod spodem rzadnej bielizny, która
ukrywałaby jej piersi. Uśmiechnęła się na to. Zapomniała o tym, że Dani nie
lubiła nosić biustonosza w mieszkaniu, w szczególności gdy była w nim całkiem
sama. Położyła dłoń na dekolcie
dziewczyny. Opuszkami palców muskała jej skórę kierując się w dół, zahaczając o
brzeg piersi, a następnie kierując się w stronę pępka. Tej części jej ciała
poświęciła więcej dotyku. Palcami kreśliła małe okręgi sprawiając, że na ciele
blondynki pojawiała się gęsia skórka. W końcu Veronica postanowiła opuścić jej
usta, tym samym wywołując w dziewczynie reakcję zamierzaną — głośny jęk
niezadowolenie. Po chwili odgłos stał się głośniejszy, ale tym razem
kontrastujący z poprzednim. Dziewczyna ustami muskała skórę na szyi Dani.
Przygryzała, lizała, a podmuchy oddechu z jej nosa sprawiały, że drugiej dziewczynie
robiło się chłodniej, a zaraz znacznie goręcej. Jej ręka wędrowała niżej, aż
dotarła do gumki spodni, które w tej wędrówce bardzo jej przeszkadzały. Warkęła
lekko zła, szarpiąc przy tym za spodnie. Sygnalizowała, że chciałaby się ich
pozbyć. Westchnęła schodząc z
pocałunkami na dekolt, a palcami już rozpinała guzik ubrania, które opiewało
Dani w pasie. Poczuła jak ta lekko się wzdryga, lecz nie zwróciła na to
większej uwagi. W końcu odsunęła się od niej i spojrzała na jej przymknięte
powieki, które po chwili uchyliły się, ukazując zielone tęczówki z rozmarzonym
spojrzeniem. Zrozumiała dlaczego się odsunęła. Uniosła biodra ku górze dając
tym samym drogę do zdjęcia odzieży. Veronica skorzystała z okazji i oprócz
spodni zdjęła również bieliznę dziewczyny, na co usłyszała cichy pisk.
Spojrzała spanikowana na twarz dziewczyny.
— Coś się stało? — zapytała z
przestrachem.
W odpowiedzi dostała jedynie kręcenie
głową i buraczany rumieniec. Dani zasłoniła swoją twarz dłońmi opadając z
powrotem na łóżko. Zaśmiała się cicho z sytuacji w jakiej się znalazła.
Veronica wykorzystując ten moment ściągnęła z siebie spodnie, pozostając w
samych majtkach, które i tak wiele nie zakrywały. Położyła się obok dziewczyny,
przekładając swoje ramię przez talię dziewczyny. Pocałowała ją w ramię i
szepnęła coś, co sama nie mogła zrozumieć. Ponownie kręciła małe okręgi, tym
razem na biodrach blondynki. Lubiła obrysowywać szramę, która była w tamtym
miejscu. Cały czas miała w pamięci opowieść dziewczyny o jej upadku z rowera i
wielotygodniowym strupie, który zostawił po sobie bliznę. Bliznę, którą
Veronica uznała za swego rodzaju drapieżny element w wizerunku Dani. W
wizerunku, który wykreowała na potrzebę ich zbliżeń. Szatynka miała świadomość,
że była drugą osobą w życiu Dani, z którą podjęła taką relację. Pierwsza z nich
nie skończyła się szczęśliwie dla dziewczyny. Miała jeszcze miejsce w pierwszej
technikum i ciągnęła się przez cały okres jej edukacji. Nagle Dani przekręciła
głowę w stronę niebieskookiej. Patrzyła się na nią z lekkim uśmiechem
wymalowanym na jej twarzy.
— Co? — zapytała Veronica nie rozumiejąc
nagłego ruchu ze strony dziewczyny.
— Dziękuję — wypowiedziała to tak wolno
i cicho, że po plecach Veronicki przeszedł dreszcz. Spodobał jej się ton głosu,
jakim obdarowała ją Dani.
Nie potrafiła wymówić żadnego słowa
zaskoczona jej słowem. Zapadła w chwilowe zamyślenie, a po chwili ocknęła się,
gdy poczuła gorące usta napierające na jej wargi. Sapnęła głośno zaskoczona.
Gdy już przyzwyczaiła się do tej sytuacji, oddała pocałunek. Długo nie zajęło
jej przejecie kontroli nad całym tym zamieszaniem. Wiedziała, że Dani z
łatwością jej ulega.
— Kochaj się ze mną — jęknęła blondynka,
gdy poczuła napierającą dłoń Veronicki na swoją kobiecość.
Veronica nie musiała jej odpowiadać. Tym
co teraz robiła zaprzeczała to co powiedziała jeszcze kilkanaście minut temu w
salonie. Nie mogła nic jednak poradzić na to, że Dani wywoływała w niej te
wszystkie uczucia, a także chwilowy zanik pamięci i opamiętania.
Kontynuując zabawę jej ustami pieściła
również intymne miejsce bezbronnej zielonookiej. Gdy słyszała ciche
pojękiwania, postanowiła podroczyć się z nią. Odsunęła dłoń i położyła ją na
jej udzie, masując ją przy tym. Odsunęła usta od jej twarzy i wróciła do
miejsca, w którym pojawił się niechciany krwiaczek.
— Gdy zdam egzamin urządzę ci masaż
erotyczny. — Zaśmiała się prosto w jej szyję, której skóra zniekształcała jej
głos.
Nie widziała tego, ale domyślała się, że
twarz dziewczyny ponownie oblał rumieniec. Uwielbiała to, jak Dani reagowała a
takie teksty i obiecywania. Nie usłyszała żadnej reakcji, której nawet nie
oczekiwała. Skupiła się dalej na czynności, którą wykonywała. Była pogrążona w
fascynacji. Uwiebiała ciało dziewczyny. Widziała jej zdjęcia z gimnazjum i
technikum. Była zadziwiona tym, jak dziewczyna poradziła sobie z nadwagą, a
teraz była jedną z najszczuplejszych dziewczyn z jakimi Veronica miała
styczność. Zostawiając mokrą ścieżkę podążała w kierunku dekoltu, a następnie
do rowka między, małymi, ale jędrnymi piersiami. W tym były idealnie
dopasowane. Żadna z nich nie wyróżniała się pod tym względem, dlatego też żadna
nie łapała kompleksów na puncie ciała drugiej. Veronica specjalnie omijała te
erogenne miejsca, dalej grając w swoją grę, w której zawsze dominowała. Obdarowywała
gorącymi pocałunkami jasny brzuch dziewczyny. Poświęciła mu trochę chwili, aby
nastepnie przejść do bioder, a przez nie do pachwiny, aż do ud. Musnęła je z
początku ustami, aby następnie pogładzić je policzkiem. Zawsze uwielbiała te
delikatne, jasne włoski, których dziewczyna nigdy nie postanowiła się pozbyć. A
raczej Veronica tak myślała. Kroczyła ustami wzdłuż ud, obdarowując
pieszczotami każdy ich kawałek. Gdy zajmowała się wewnętrzną częścią, została
nagrodzona słodkimi pojękiwaniami ze strony Dani. Chcąc to spotęgować
postanowiła pójść o krok dalej. Dalej trzymając dłoń na jej kobiecości,
wskazującym palcem wkroczyła wgłąb niej, a kciukiem krążyła na lekko
powiększonej łechtaczce.
— Veronica! — usłyszała krzyk
dziewczyny, której ciało wygięło się w łuk. Dani podniosła rękę i umiejscowiła
ją na głowie dziewczyny, wplątując swoje palce w jej włosy. Chciała tym samym
zasygnalizować, że to co szatynka wyprawiała z jej ciałem podobało jej się.
— Ciii — szepnęła otulając jej skórę
ciepłym oddechem.
Dani nie posłuchała jej. Jak miałaby to
zrobić w takim momencie? Veronica złożyła jeszcze krótki pocałunek blisko
kobiecości blondynki, nie przerywając przy tym pieszczenia jej. Wróciła ustami
do warg dziewczyny. Zagłuszyła nimi jęki wydostające się z nich.
— Kocham cię. — Usłyszała cichy szept,
któremu zawtórował głośniejszy jęk.
— Ja… ciebie też, Dani — odpowiedziała,
choć z wielką niepewnością.
Nie była pewna swoich słów, ale
wiedziała, że Dani nie była jej obojętna. Była jedyną osobą, która potrafiła
przegonić demony, które w niej buzowały.
~ ***~
Dani została obudzona przez wściekłe
promienie słoneczne, które wpadały przez niezasłonięte żaluzje w oknach. Była
zła na siebie, że zapomniała je zasunąć. Nagle przypomniała sobie o nocy, którą
spędziła z Veronicą. Spojrzała na miejsce, które jeszcze w nocy, gdy szły spać,
zajmowała szatynka. Nie było jej. Zielonooka zerwała się z łóżka i zaczęła w
pośpiechu zbierać swoje ubrania, szybko ubierając się. Zauważyła, że nigdzie
nie ma ubrań jej nocnej kochanki.
— Odeszła — szepnęła przerażona tą
wizją. Pobiegła do kuchni, salonu i łazienki. Nigdzie nie było śladu po
dziewczynie.
Opadła na kanapę i schowała twarz w
dłoniach. Obwiniała się. Sądziła, że wczoraj zrobiła coś nie tak, a upojna noc
była jedynie pożegnaniem.
„A może moje wyznanie ją wystraszyło?” —
zadała sobie pytanie w myślach.
„Jaka ja była głupia!” — skarciła się.
Przetarła twarz dłońmi i odchyliła
głowę, opierając się o wezgłowie kanapy. Westchnęła patrząc w sufit. W końcu
podniosła się z mebla i spojrzała się na kubek, który wczoraj był jeszcze pełny
gorącej czekolady. Teraz nie było w nim napoju. Coś jeszcze przykuło uwagę
dziewczyny. Mała kartka, złożona obok kubka. Nie było jej wczoraj. Z pośpiechem
ją podniosła i z obawą odchyliła skrawek. Bała się, że to pożegnanie.
Odetchnęła jednak z ulgą, gdy na kartce napisane koślawymi literami było
jedynie „Musiałam iść na egzamin.”
Pisnęła w duchu i opadła z uśmiechem na kanapę.
Czuła się o wiele lepiej na myśl, że dziewczyna nie opuściła jej. Że miała
szansę okazywać tej dziewczynie swoje uczucia i dalej pomagać jej.
Yagate kimi ni naru (Yuu&Touko) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz